W większości sportów, po ruchliwych cyklach handlowych następują zazwyczaj okresy uśpienia. Jest tylko tak wielu wartościowych graczy na rynku w danym momencie. Ale NBA stworzyła nieskończoną pętlę sprzężenia zwrotnego. Kontrakty są tak krótkie, okoliczności zmieniają się tak szybko i tak wielu zawodników chce być sprzedanych w danym momencie, że ruchy, które następują po sobie tworzą popyt na kolejne transakcje. W momencie, gdy cała reakcja po jednym blockbuster’cie zostanie prześwietlona, ta gwiazda jest już z powrotem na rynku.
Siedmiu graczy All-NBA zmieniło drużyny w ciągu ostatnich dwóch sezonów, jeszcze dwóch z nich może zostać sprzedanych za siebie w najbliższych dniach, a trzeci jest na niepewnym wygasającym kontrakcie. Nawet po tych wszystkich ruchach z ostatnich kilku miesięcy, blok handlowy NBA jest wciąż pełen talentów na praktycznie każdej pozycji, więc z nocą otwarcia pod ręką, spójrzmy na pięć transakcji, które chcemy zobaczyć najbardziej w tym sezonie.
1. James Harden do 76ers
O stronie Hardena w wymianie z Benem Simmonsem mówiono już tysiące razy. Kryptonit postprocesowy Philadelphii został rozstrzelany kreacją. James Harden jest być może najlepszym nie-LeBronem Jamesem twórcą rzutów w tym wieku. Przehandlowanie Simmonsa, niestrzelającego, za Hardena, najlepszego w NBA generatora ataku jeden na jeden, wywindowało 76ers do czołówki ligi pod względem ofensywnym. Tworzy więcej miejsca dla Joela Embiida. Sprawia, że nagła nadwyżka strzelecka Philadelphii jest o wiele bardziej niebezpieczna. Nie wiadomo, czy Harden wystarczy, by 76ers stali się faworytami Konferencji Wschodniej, ale przynajmniej będzie to najlepsza wersja tej drużyny, w jakiej grał Embiid.
Mniej dyskutowana jest część transakcji dotycząca Simmonsa. O ile 24-letni gracz All-NBA to prawie zawsze opłacalna propozycja, o tyle jego długoterminowe dopasowanie jest lepsze niż większość zdaje sobie sprawę. Nie, strzelanina Johna Walla nie będzie działać u boku Simmonsa, ale jeśli okaże się zdrowy, stanie się zbywalny. Prawdziwym powodem do ekscytacji jest Christian Wood, czyli dokładnie ten rodzaj centra, którego Simmons nie miał w Embiidzie. Wood trafiał w zeszłym sezonie ponad 40% swoich rzutów za 3 punkty przy prawie pięciu próbach na mecz jako starter i w przeciwieństwie do Embiida jest chętnym rolującym, który w zeszłym sezonie był w 95 percentylu całej ligi w punktach na posiadanie w pick-and-rollu. Otoczcie ten duet jeszcze trzema strzelcami w ich przedziale wiekowym i Simmons miałby infrastrukturę podobną do tej, jaką Milwaukee dało Giannisowi Antetokounmpo. Harden sprawia, że 76ers są najlepszą wersją samych siebie, ale Rockets mogą sprawić, że Simmons będzie najlepszą wersją samego siebie. Niewiele drużyn ma big mana, który jest w stanie to zrobić i to właśnie sprawia, że ten deal jest tak kuszący.
2. Kevin Love do Heat
Skutek uboczny grudniowego wysypu przedłużeń kontraktów? Cała masa drużyn ma przyszłą cap space, która wypala im dziurę w kieszeni. Contenders bali się kontraktu Kevina Love’a, gdy koszt alternatywny dodania go wyglądał jak Paul George czy Giannis Antetokounmpo, ale teraz? Szansa na dodanie byłej supergwiazdy za niską cenę pochłonięcia 90 milionów dolarów pozostałych na jego kontrakcie może stać się opłacalnym przedsięwzięciem. Można zrobić gorzej niż wyrwanie Love’a jako nagrody pocieszenia, zwłaszcza gdy Cleveland brakuje dźwigni, by zażądać czegoś wartościowego w zamian.
Miami wyróżnia się jako pretendent, o którym mowa. Heat poświęcili już ponad 2300 minut na gorszych graczy w archetypie Love’a w zeszłym sezonie. Wrzucenie go do minut spędzanych obecnie na Kelly’ego Olynyka i Meyersa Leonarda sprawi, że Żary nie tylko urozmaicą nieco swoją ofensywę w półdystansie, ale też dodadzą tak bardzo potrzebnego podającego do rosteru, który w zeszłym sezonie zajął 24 miejsce w punktach w fast-breaku. Miami ma wystarczająco dużo defensywy, aby pokryć Love’a. W ciągu dwóch lat, stałby się on grubą wygasającą pensją, którą mogliby przerzucić w następnej wymianie supergwiazdy (jeśli taka jeszcze nie nadeszła). To łatwy fit, który czyni dobrą drużynę lepszą, a złą (celowo) gorszą. Cavaliers wyświadczają całej koszykarskiej publiczności niedźwiedzią przysługę, marnując pozostałe lata prime’u Love’a z point guardem, który nie jest szczególnie zainteresowany podawaniem mu piłki. Najwyższy czas zabrać go z Cleveland.
3. Aaron Gordon do Celtics
Pierwsze plotki o handlu Aaronem Gordonem poprzedzają wielki wybuch. Przed stworzeniem, na Twitterze pojawili się GMowie próbujący skierować Gordona do contendera. Czy 2021 będzie w końcu sezonem, w którym uda się go ściągnąć do zwycięzcy? Szanse wydają się większe niż kiedykolwiek. Z Jonathanem Isaaciem out na ten rok i D.J. Augustinem grającym teraz dla Bucks, nadzieje Orlando na playoffy są nikłe, a jeśli Magic nie przehandlują Gordona teraz, może on spokojnie odejść w 2022 roku w wolnej agenturze. Rynek będzie silny. Pomijając występy samego Gordona, stopień, w jakim Magic nie zdołali go zoptymalizować jest wręcz karygodny. Mądre drużyny ślinią się na myśl o możliwości naprawienia błędów Orlando. Wystarczy zrobić z niego pełnoetatowego power forwarda w drużynie z dobrym ball-handlingiem i spacingiem. To nie powinno być tak trudne, jak Orlando to zrobił.
Lista realistycznych zalotników jest niemal nieskończona. Brooklyn potrzebuje power forwarda. Golden State uwielbiają projekty przebudowy. Denver przydałaby się wymiana Jeramiego Granta. Ale przewaga Bostonu wynika z trade exception, które wycisnął z odejścia Gordona Haywarda. Celtics mogą przejąć pensję Gordona nie wysyłając ani grosza z powrotem do Orlando, co nie jest złym punktem wyjścia, ponieważ Magic obecnie flirtują z podatkiem od luksusu. Dorzućmy do tego trochę kapitału z draftu i jest tu pewien szkielet. Lineupy z Gordonem, Jaylenem Brownem, Jaysonem Tatumem, Marcusem Smartem i Tristanem Thompsonem mogą zmienić praktycznie wszystko w defensywie. Czy to Boston, czy nie, spodziewajcie się, że szum wokół Gordona osiągnie w tym sezonie poziom gorączki.
4. Buddy Hield do Grizzlies
Buddy Hield wygrał walkę z Bogdanem Bogdanoviciem o rolę shooting guarda Kings, ale jest na dobrej drodze do przegrania tej wojny po tym, jak Tyrese Haliburton zaskakująco zsunął się do nr 12 w drafcie NBA. Haliburton świetnie radził sobie w preseason, a jego wszechstronna gra sprawia, że na dłuższą metę jest lepszym wyborem obok De’Aarona Foxa. Jeśli połączymy to z niełatwymi relacjami Hielda z Luke’m Waltonem, to wymiana jest jak najbardziej w zasięgu ręki. Zwłaszcza jeśli Kings zaczną powoli i będą zmierzać w kierunku tankowania.
Co powiesz na Memphis jako nowy dom? Grizzlies w zeszłym sezonie zajęli 23. miejsce w procentach rzutów za 3 punkty i 24. w próbach. Desmond Bane, Grayson Allen i Dillon Brooks oferują pewien potencjał do wewnętrznej poprawy, ale dodatek w postaci Hielda otworzyłby tyle miejsca dla Ja Moranta, że byłoby to warte dużych nakładów finansowych. Justise Winslow i Jaren Jackson Jr. mogliby go chronić defensywnie, a Grizzlies mają dwa dodatkowe pierwszorundowe picki z 2019 roku gotowe do transakcji, jeśli zajdzie taka potrzeba. Grizzlies mają większość swojego młodego core’u ustawionego. Dodatek Hielda mógłby ugruntować ich wyjściowy skład na długie lata.
5. LaMarcus Aldridge do Blazers
Tak, to jest smutne. Jest też prawdopodobnie nieprzemyślana pod względem koszykarskim. Carmelo Anthony pełni funkcję, którą Aldridge prawdopodobnie pełniłby w powrocie do Portland. Ale, cholera, 2021 jest nam winien trochę sentymentalizmu po 2020, który właśnie przetrwaliśmy. Aldridge jest na wygasającej umowie i gra dla nie walczącej drużyny Spurs, która naprawdę powinna zacząć przeznaczać swoje rzuty i minuty dla młodych. Portland ma niezwykły kontrakt Rodney’a Hooda, wart 10 milionów dolarów w tym sezonie, ale całkowicie niegwarantowany na kampanię 2021-22, aby pomóc nasmarować koła. Enes Kanter mógłby posłużyć jako reszta salary flotsam, a jeden z mniej młodych Portland, jak Anfernee Simons czy Nassir Little, mógłby wypełnić value quota.
Czy to pomoże Portland w i tak wątpliwej obronie? Nie. Ale drużyna z Aldridgem, Damianem Lillardem, CJ McCollumem i Jusufem Nurkiciem mogłaby powalczyć o najlepszy atak w NBA. Jeśli Portland uważa, że może wygrywać niemal wyłącznie na tym końcu parkietu, to jest nadzieja na taki układ, a Lillard już dał na to swoje błogosławieństwo.