To nie wygląda jak zwykła konferencja akademicka. To prawda, trzydniowy Positive Psychology Summit jest wyprzedany, z 425 uczestnikami tłoczącymi się w salach konferencyjnych w centrum Waszyngtonu, D.C. Ale pomimo znajomości tematu, coś wydaje się inne. W przerwach dostępna jest herbata ziołowa, a organizator konferencji, Shane Lopez z Uniwersytetu w Kansas, chodzi uśmiechnięty i dzwoni dzwonkiem na kolację, aby zachęcić ludzi do zajęcia miejsc na następnej sesji. Ta grupa jest szczuplejsza, zdrowsza, młodsza i bardziej kobieca niż zwykły tłum naukowców. Niektórzy rozciągają się w pozycjach przypominających jogę w przejściach lub opierają się na ciałach przyjaciół, jakby odpoczywali na szezlongu. Profesjonalny żargon zawiera powtarzające się słowa, takie jak przepływ, optymizm, odporność, odwaga, cnoty, energia, rozkwit, mocne strony, szczęście, ciekawość, znaczenie, subiektywne dobre samopoczucie, przebaczenie, a nawet radość.
Ale główna różnica prawdopodobnie pojawia się w okresach pytań. Zazwyczaj akademicy wydają się mieć obsesję na punkcie szukania dziur w argumentach właśnie przedstawionej prezentacji – szukania błędów, wskazywania kontrprzykładów, nalegania na kwalifikacje – z przejrzystym celem doścignięcia mówcy. W tym przypadku nie mamy do czynienia z takimi dziwactwami. „Oni próbują budować” – wyjaśnia jeden z uczestników. „Nie ma w tym nic z akademickiej gadaniny,” zauważa profesor psychiatrii George Vaillant, który przemawiał na pięciu z tych „szczytów”. „Ćwiczenia dydaktyczne, które prowadziłem dla słuchaczy psychologii pozytywnej były absolutną radością. Tutaj ludzie naprawdę śmieją się z żartów.”
Tego październikowego poranka śmieją się razem z Talem Ben-Shaharem ’96, Ph.D. ’04, współpracownikiem wydziału psychologii Harvardu, który w swoim inauguracyjnym przemówieniu przekonuje, że psychologowie pozytywni muszą budować mosty między „wieżą z kości słoniowej a Main Street”, aby połączyć akademicki rygor z przystępnością popularnych książek psychologicznych. Większość ludzi nie czyta „Journal of Personality and Social Psychology”, zauważa. „W rzeczywistości, jeden z moich kolegów z Harvardu przeprowadził badania i oszacował, że przeciętny artykuł w czasopiśmie jest czytany przez siedem osób. I to włączając w to matkę autora.”
Ben-Shahar jest psychologiem i autorem, który nigdy nie starał się o stanowisko profesora ani nie publikował badań w profesjonalnych czasopismach (mimo to, jego trzecia książka, Happier: Finding Meaning, Pleasure, and the Ultimate Currency, ukaże się wiosną tego roku). Pasją Ben-Shahara jest nauczanie i wyjaśnia on dalej, w jaki sposób naucza psychologii pozytywnej. Jego kurs na Harvardzie na ten temat był oferowany dwukrotnie, w 2004 i 2006 roku, kiedy to zapisy 854 studentów były największe spośród wszystkich kursów w katalogu, przewyższając nawet wstęp do ekonomii. Ten zaskakujący fakt przykuł uwagę krajowych mediów, a artykuły na temat „Happiness 101” (właściwie Psychology 1504, „Positive Psychology”) pojawiły się w Boston Globe oraz w CNN, CBS, National Public Radio, a za oceanem w Guardian, Jerusalem Post i Shanghai Evening Post, czyniąc Ben-Shahara jednym z najbardziej znanych żyjących psychologów pozytywnych. W wieku 36 lat jest on młodą gwiazdą w dziedzinie, która ma zaledwie osiem lat.
Przez większą część swojej historii psychologia wydawała się mieć obsesję na punkcie ludzkich wad i patologii. Sama idea psychoterapii, po raz pierwszy sformalizowana przez Freuda, opiera się na poglądzie na istoty ludzkie jako istoty z problemami, wymagające naprawy. Sam Freud był głęboko pesymistyczny, jeśli chodzi o ludzką naturę, która jego zdaniem była rządzona przez głębokie, mroczne popędy, nad którymi mogliśmy tylko w niewielkim stopniu zapanować. Późniejsi behawioryści rozwinęli model ludzkiego życia, który wielu wydawał się mechanistyczny, jeśli nie robotyczny: ludzie byli biernymi istotami bezlitośnie kształtowanymi przez bodźce oraz warunkowe nagrody i kary, które ich otaczały.
Po II wojnie światowej psychologowie próbowali wyjaśnić, jak tak wielu zwykłych obywateli mogło przyzwolić na faszyzm, i wykonali pracę uosabianą w klasyku z 1950 roku, Osobowość autorytarna, autorstwa T.W. Adorno i in. Psychologowie społeczni poszli dalej, demonstrując w laboratoriach, jak bardzo ludzie są plastyczni. Niektóre z najsłynniejszych eksperymentów dowiodły, że normalni ludzie mogą stać się chłodno niewrażliwi na cierpienie, gdy wykonują „słuszne” rozkazy, lub okrutnie sadystyczni, gdy odgrywają rolę strażnika więziennego. Fundatorzy badań zainwestowali w takie tematy, jak konformizm, nerwica i depresja.
Przełomowy moment nastąpił w 1998 roku, kiedy psycholog z Uniwersytetu Pensylwanii Martin Seligman w swoim przemówieniu do Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego wezwał psychologię do „zwrócenia się w kierunku zrozumienia i budowania mocnych stron człowieka, aby uzupełnić nasz nacisk na leczenie szkód”. To przemówienie zapoczątkowało dzisiejszy ruch psychologii pozytywnej. „Kiedy poznałem Marty’ego Seligmana, był on wiodącym na świecie naukowcem w dziedzinie 'wyuczonej bezradności’ i depresji” – mówi Vaillant. „Stał się czołowym światowym naukowcem w dziedzinie optymizmu.”
Nie zaprzeczając wadom ludzkości, nowe podejście psychologów pozytywnych zaleca skupienie się na mocnych stronach i zaletach ludzi jako punkcie wyjścia. Zamiast analizować psychopatologię leżącą u podstaw alkoholizmu, na przykład, psychologowie pozytywni mogą badać odporność tych, którym udało się skutecznie wyzdrowieć – na przykład, dzięki Anonimowym Alkoholikom. Zamiast postrzegać religię jako urojenie i kulę u nogi, jak to czynił Freud, mogliby zidentyfikować mechanizmy, dzięki którym praktyki duchowe, takie jak medytacja, wzmacniają zdrowie psychiczne i fizyczne. Ich eksperymenty laboratoryjne mogłyby dążyć do zdefiniowania nie warunków, które wywołują zdeprawowane zachowanie, ale tych, które sprzyjają hojności, odwadze, kreatywności i śmiechowi.
Pomysł Seligmana szybko się przyjął. Organizacja Gallupa założyła Instytut Psychologii Pozytywnej Gallupa, aby sponsorować pracę naukową w tej dziedzinie. W 1999 roku 60 naukowców zebrało się na pierwszym Szczycie Psychologii Pozytywnej Gallupa; dwa lata później konferencja stała się międzynarodowa i od tamtej pory co roku przyciąga około 400 uczestników (maksimum dla miejsca spotkań, światowej siedziby Gallupa). Październikowa konferencja reprezentowała 28 krajów, 70 firm lub fundacji i 140 instytucji edukacyjnych.
Nauczanie również się rozrosło. W 1999 roku, zmarły Philip J. Stone, profesor psychologii na Harvardzie, prowadził kurs psychologii pozytywnej dla 20 studentów. Wówczas nie było prawie żadnych kursów na ten temat w szkołach wyższych; siedem lat później jest ich ponad 200 w całych Stanach Zjednoczonych. Uniwersytet Pensylwanii oferuje studia magisterskie w tej dziedzinie. Rozwój międzynarodowy również jest silny. Ostatnio Ben-Shahar prowadził w Chinach seminaria na temat związku psychologii pozytywnej z przywództwem i mówi, że „zainteresowanie ze strony chińskich pedagogów i mediów było ogromne.”
Korzenie tej dziedziny sięgają co najmniej 1962 roku, kiedy to psycholog z Brandeis, Abraham Maslow, napisał o tym, czym może być ludzkie życie w jego najwspanialszym wydaniu w książce Toward a Psychology of Being. Jego „psychologia humanistyczna” stała się „trzecią siłą” tej dyscypliny, po psychoanalizie i behawioryzmie. „Fundamentalna różnica między psychologią humanistyczną a psychologią pozytywną polega na ich stosunku do badań, epistemologii i metodologii”, mówi Ben-Shahar. „Wielu, którzy dołączyli do 'Trzeciej Fali’ nie było rygorystami. Psychologia humanistyczna dała początek ruchowi samopomocy, a wiele książek samopomocy ukazało się z koncepcjami opartymi na emocjach i intuicji. Psychologia pozytywna łączy te rzeczy z rozumem i badaniami.”
Robiąc to, najwyraźniej odpowiada na potrzeby, które pierwsze i drugie siły pozostawiły niezaspokojone. „Jestem w dziale psychiatrii, a psychiatria nie ma dobrego modelu zdrowia psychicznego,” mówi kliniczny instruktor w psychologii Nancy Etcoff, który jest oparty na Massachusetts General Hospital (MGH). „Czy istnieje model zdrowia psychicznego wykraczający poza 'brak choroby psychicznej’?” Vaillant, psychiatra i wyszkolony psychoanalityk, mówi: „Jako psychoanalityk, jestem opłacany, aby pomóc ci skupić się na twoich resentymentach i pomóc ci znaleźć winę w twoich rodzicach. A po drugie, żebyś skupił się na swoich 'biedakach’ i jak najszybciej zużył chusteczki Kleenex.” Wspomina, że jako student medycyny odwiedził najsłynniejszego analityka nauczającego na Harvardzie i zapytał go, czy zna jakąś historię przypadku, w którym psychoanaliza zadziałała. „Tak” – odpowiedział wielki człowiek po chwili zastanowienia. „Całkiem niedawno moja była pacjentka skierowała do mnie swoją 18-letnią córkę.”
Vaillant zauważa, że Comprehensive Textbook of Psychiatry, kliniczna „biblia” psychiatrii i psychologii klinicznej, „ma 500 000 linijek tekstu. Są tam tysiące linijek o lęku i depresji, setki linijek o terrorze, wstydzie, poczuciu winy, gniewie i strachu. Ale jest tam tylko pięć linijek o nadziei, jedna o radości i ani jednej o współczuciu, przebaczeniu czy miłości. Wszystko, czego mnie uczono, zachęcało mnie do skupienia się na bolesnych emocjach, „ponieważ ludzie sami nie potrafią tego zrobić”. Moja dyscyplina nauczyła mnie, że pozytywne myślenie jest po prostu zaprzeczeniem, a Pangloss i Pollyanna powinni zostać wyciągnięci i zastrzeleni. Ale praca z mocnymi stronami ludzi zamiast z ich słabościami zrobiła różnicę. Psychoanaliza nie doprowadza nikogo do trzeźwości. AA doprowadza ludzi do trzeźwości.”
Efektywne interwencje psychologiczne, takie jak AA, są obecnie bardzo potrzebne. „W każdym uprzemysłowionym kraju na świecie panuje epidemia depresji” – oświadczył Seligman na szczycie psychologii pozytywnej w 2006 roku. „To paradoks; im jesteśmy zamożniejsi, tym bardziej młodzi ludzie popadają w depresję”. Richard Kadison, szef zdrowia psychicznego w Harvard University Health Services, pisząc w New England Journal of Medicine w 2005 roku, powołał się na narodowe badanie 13,500 studentów college’u, które wykazało, że 45 procent zgłosiło odczuwanie depresji na tyle głębokiej, że uniemożliwiała im funkcjonowanie, a 94 procent czuło się przytłoczonych wszystkim, co musieli zrobić. „W naszych czasach depresja wzrasta” – mówi Ben-Shahar. „Coraz więcej studentów doświadcza stresu, niepokoju, nieszczęścia. Jeszcze kilka lat temu nie mieliśmy poczty elektronicznej; teraz studenci sprawdzają swoją pocztę 20 razy dziennie. Studenci pracują dłużej i muszą rozbudowywać swoje życiorysy do poziomu, którego 20 lat temu nie oczekiwano od młodych ludzi. Studenci szukają dziś pomysłów, które pomogą im wieść lepsze życie.”
Takie pomysły wpływają nie tylko na stany psychologiczne, ale na ekonomię i kulturę. „Nasz świat był prowadzony zgodnie z ekonomią neoklasyczną”, powiedział wieloletni prezes i dyrektor generalny Gallupa, Jim Clifton, na jesiennym szczycie. „Wycisnęliśmy każdą kroplę z tej skały – danych i równań – i to się maksymalnie wyczerpało. Świat stał się o wiele bardziej konkurencyjny i teraz potrzeba o wiele więcej”. Edward Deming pojechał do Japonii i wtedy świat postawił Total Quality Management na szczycie klasycznej ekonomii. Teraz to już się wyczerpało. Następną falą będzie ekonomia behawioralna i ekonomia kognitywna – psychologia pozytywna, dobrostan, nauka o mocnych stronach. Stawiam na to moją pracę i tę firmę. Siedzimy w tym po uszy.”
Mimo licznych dowodów przemawiających za budowaniem sukcesu w oparciu o swoje mocne strony, około 75 procent respondentów w ankietach twierdzi, że praca nad swoimi słabościami jest ważniejsza niż rozwijanie mocnych stron. Może to wynikać z faktu, że istoty ludzkie są „bardzo wrażliwe na niebezpieczeństwo lub ból”, mówi Nancy Etcoff. „Nasze kubki smakowe silniej reagują na gorzkie smaki niż na słodkie. To może nam pomóc w unikaniu trucizn”. Etcoff, psycholog ewolucyjny, bada, w jaki sposób dobór naturalny mógł ukształtować nie tylko nasze ciała, ale także nasze psychologiczne dyspozycje. Rozszerzając słodko-gorzki argument na związki, wspomina o badaniach pokazujących, że w przeciwieństwie do par przeznaczonych do rozwodu, małżonkowie w udanych małżeństwach mają stosunek pięciu do jednego pozytywnych do negatywnych gestów, kiedy się kłócą.
„Zaczynamy z łagodną tendencją do podejścia ,” kontynuuje Etcoff. „Ale kiedy napotykamy coś negatywnego, zwracamy na to nadzwyczajną uwagę. Pomyśl o usłyszeniu opisu nieznajomego: 'Joe jest szczęśliwy, pewny siebie i zabawny. Ale jest tani'”. Negatywna informacja tego typu może zapowiadać problem: jeśli Joe jest tani, może gromadzić, zamiast dzielić się z nami swoimi zasobami. „Nasze emocje są jak czujnik dymu: to w porządku, jeśli czasami dają fałszywy sygnał” – mówi Etcoff. „Nie umiera się od fałszywego pozytywu. Lepiej jest być zbyt wrażliwym. Wyewoluowaliśmy w świecie o wiele bardziej bezpośrednich zagrożeń – zarazków, drapieżników, szczelin.”
Etcoff w swojej książce z 1999 roku, Survival of the Prettiest, dowodził, że nasz pociąg do piękna i samo piękno były ewolucyjnymi wynikami selekcji naturalnej. „Jedno wielkie pytanie brzmiało: Czy piękni ludzie są szczęśliwsi?” mówi Etcoff. „Zaskakująco, odpowiedź brzmiała: nie! To skłoniło mnie do zastanowienia się nad szczęściem i tym, co czyni ludzi szczęśliwymi”. Etcoff, który kieruje Center for Aesthetics and Well-Being w MGH, zbadał „hedonikę” – naukę o przyjemności i szczęściu – aby dowiedzieć się, jak uczeni mierzyli szczęście. (W badaniach nastroju, w każdym przypadkowym momencie, około 70 procent ludzi twierdzi, że czuje się dobrze, mówi Etcoff.)
Nagrodzony Nagrodą Nobla psycholog i ekonomista behawioralny Daniel Kahneman z Princeton (patrz „The Marketplace of Perceptions”, marzec-kwiecień 2006, strona 50) poprosił tysiące badanych o prowadzenie dzienników epizodów w ciągu dnia – w tym uczuć, czynności, towarzyszy i miejsc – a następnie zidentyfikował niektóre korelaty szczęścia. „Dojazdy do pracy były tam na samym dole – ludzie są w okropnym nastroju, kiedy dojeżdżają do pracy” – mówi Etcoff. „Sen ma ogromny wpływ. Jeśli nie śpisz dobrze, czujesz się źle. Oglądanie telewizji jest po prostu w porządku, a czas spędzony z dziećmi jest tak naprawdę nisko na wykresie nastroju.” Posiadanie relacji intymnych znalazło się na szczycie listy pozytywów, a zaraz za nim kontakty towarzyskie – świadectwo tego, jak ważna dla ludzkiego zadowolenia jest „potrzeba przynależności”. Etcoff zastosował te metody na 54 kobietach w badaniu sponsorowanym przez Stowarzyszenie Amerykańskich Florystów i stwierdził, że interwencja tak prosta jak prezent w postaci kwiatów, który pozostawał w domu przez kilka dni, mogła wpłynąć na szeroki wachlarz emocji – na przykład mniejszy niepokój i depresję w domu oraz większe odprężenie, energię i współczucie w pracy.
Okolice również wpływają na nastrój. Ustawienia, które łączą „perspektywę i schronienie”, na przykład, wydają się wspierać poczucie dobrego samopoczucia. „Ludzie lubią być na wzgórzu, skąd mogą podziwiać krajobraz. Lubią też chodzić gdzieś, gdzie sami nie mogą być widziani” – wyjaśnia Etcoff. „To jest miejsce pożądane przez drapieżnika, który chce uniknąć stania się ofiarą”. Inne atrakcyjne cechy to źródło wody (strumienie dla piękna i zaspokojenia pragnienia), nisko rosnące drzewa (cień, ochrona) i zwierzęta (dowód zamieszkiwania). „Ludzie wolą takie miejsca niż pustynie czy środowiska stworzone przez człowieka” – mówi Etcoff. „Budowanie pozbawionych okien, pozbawionych natury, odizolowanych biur pełnych boksów ignoruje to, czego ludzie tak naprawdę chcą. W badaniu pacjentów hospitalizowanych z powodu operacji pęcherzyka żółciowego porównano tych, których pokoje wychodziły na park, z tymi, których pokoje były zwrócone w stronę ceglanej ściany. Pacjenci z widokiem na park używali mniej leków przeciwbólowych, mieli krótsze pobyty i mniej skarżyli się swoim pielęgniarkom. Ignorujemy naszą naturę na własne ryzyko.”
Kolejna książka Etcoffa, o szczęściu i ewolucji, będzie próbowała zdekonstruować samo szczęście, rozróżniając pojęcia takie jak przyjemność i pragnienie, czy euforia i pożądanie. „Nasz system nagrody jest zasilany dopaminą, która, jak się uważa, aktywuje ośrodki przyjemności w mózgu” – mówi Etcoff. „Tak naprawdę jest to system pożądania mózgu – tak naprawdę chodzi o pragnienie. Widzisz te wszystkie przyjemności, ale których z nich tak naprawdę pragniesz? Ludzie lubią dobrze wyglądające twarze, ale to nie znaczy, że ich pragną. Przyjemność i ból są powiązane w mózgu poprzez neuroprzekaźniki opioidowe, które wytwarzają uczucie komfortu. Układ opioidowy wyzwala przyjemność. Cukier, który przywołuje słodycz mleka matki, może go uruchomić. Pieszczoty, seks, tłuste potrawy, światło słoneczne na skórze – to wszystko też może to zrobić.
„Wyewoluowaliśmy w dużo innym świecie, z dużo mniejszym wyborem i bez siedzących ludzi”, kontynuuje Etcoff. „Nie wyewoluowaliśmy dla szczęścia, wyewoluowaliśmy dla przetrwania i reprodukcji”. Z tego powodu jesteśmy wrażliwi na niebezpieczeństwo. „Przyjemność i system pozytywnych nagród jest dla możliwości i zysku”, wyjaśnia Etcoff. „A przyjemność wiąże się z ryzykiem, podejmowaniem szansy, która może uchylić część twojego strachu w tym momencie.”
Podobnie jak sięganie po radość. „Ewolucja ssaków zaprogramowała mózg na doświadczenia duchowe,” powiedział George Vaillant na szczycie w 2006 roku, „a najbardziej dramatycznym doświadczeniem duchowym jest radość. Z punktu widzenia rozwoju, uśmiech dziecka, mruczenie kociaka i merdanie ogona szczeniaka pojawiają się w tym samym czasie. Te społeczne reakcje są wywoływane przez pozytywne emocje i z kolei wywołują je. Wszystkie one występują, gdy bardziej prymitywny układ limbiczny mózgu niemowlęcia staje się skutecznie połączony z przodomózgowiem.”
Negatywne emocje, takie jak agresja i strach, są tak samo rozwinięte u niższych zwierząt jak u ludzi. Ale „układ limbiczny odróżnia ssaki od gadów, i zawiera większość tego, co wiemy o pozytywnych emocjach i duchowości” – argumentował Vaillant. „Negatywne emocje pomagają nam przetrwać indywidualnie; pozytywne emocje pomagają przetrwać społeczności. Radość, w przeciwieństwie do szczęścia, nie dotyczy tylko mnie – radość jest połączeniem. Beethoven nie znał szczęścia, ale znał radość. Mistycy łączyli radość z połączeniem z mocą większą niż oni sami.”
Happiness aktywuje współczulny układ nerwowy (który stymuluje „lot lub walkę” odpowiedź), podczas gdy radość stymuluje przywspółczulny układ nerwowy (kontrolujący „odpoczynek i trawienie” funkcje). „Możemy śmiać się z radości albo szczęścia”, powiedział Vaillant. „Płaczemy tylko ze smutku lub radości”. Szczęście wypiera ból, ale radość go ogarnia: „Bez bólu pożegnania nie ma radości z ponownego spotkania” – zapewniał. „Bez bólu niewoli nie doświadczamy radości wolności.”
Jednakże istnieje znacznie więcej badań nad szczęściem niż nad radością, „najmniej zbadaną emocją”, według Vaillanta, którego roboczy tytuł następnej książki to Faith, Hope, and Joy: The Neurobiology of Positive Emotion”. „Przez ostatnie 20 lat emocje były niemile widzianym gościem przy stole naukowców,” mówi. „Traktujemy radość jako sekretną, brudną i okropną, tak jak wiktorianie traktowali seks. Szczęście ma w dużej mierze charakter poznawczy; jest stanem umysłu, a nie emocją. Dlatego właśnie socjologowie i ekonomiści uwielbiają badać szczęście. Szczęście jest oswojone.”
Nie nazywaj Daniela Gilberta psychologiem pozytywnym. On nim nie jest i nie aprobuje tej etykiety, choć nie kłóci się z badaniami. „Po prostu nie rozumiem, po co ta parada” – mówi. „Nie sądzę, żeby psychologia potrzebowała ruchu; ruchy prawie zawsze przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego. Włączając niektórych ludzi i napełniając ich irracjonalną bujnością, dzielą pole. Psychologia pozytywna nie przecina psychologii na styku. Nie potępiałbym tej pracy ani pomysłów; prawdopodobnie 85 procent pomysłów jest bezwartościowych, ale tak jest wszędzie w nauce.”
To powiedziawszy, Gilbert, profesor psychologii, dzieli wiele tematów z psychologami pozytywnymi. Jego książka Stumbling on Happiness stała się krajowym bestsellerem zeszłego lata. Jej głównym tematem jest „prospektywność” – zdolność do patrzenia w przyszłość i odkrywania tego, co uczyni nas szczęśliwymi. Zła wiadomość jest taka, że ludzie nie są zbyt biegli w takich przewidywaniach; dobra jest taka, że jesteśmy znacznie lepsi, niż nam się wydaje, w dostosowywaniu się do wszystkiego, co życie nam zsyła.
Daniel Gilbert
Fotografia Jima Harrisona
„Czy szczęście jest nieuchwytne?” pyta Gilbert. „Cóż, oczywiście, że nie dostajemy go tyle, ile byśmy chcieli. Ale nie powinniśmy być szczęśliwi przez cały czas. Chcemy tego, ale natura zaprojektowała nas do posiadania emocji z jakiegoś powodu. Emocje są prymitywnym systemem sygnalizacyjnym. W ten sposób twój mózg mówi ci, czy robisz rzeczy, które zwiększają – lub zmniejszają – twoje szanse na przeżycie. Na co komu kompas, jeśli zawsze jest ustawiony na północ? Musi być zdolny do wahań. Powinieneś przechodzić przez te stany emocjonalne. Jeśli ktoś oferuje ci pigułkę, która czyni cię szczęśliwym w 100 procentach czasu, powinieneś szybko uciekać w przeciwnym kierunku. Nie jest dobrze czuć się szczęśliwym w ciemnej uliczce w nocy. Szczęście to rzeczownik, więc myślimy, że jest to coś, co możemy posiadać. Ale szczęście to miejsce, które można odwiedzić, a nie miejsce do życia. To tak jak z dziecięcym wyobrażeniem, że jeśli jedziesz wystarczająco daleko i szybko, możesz dotrzeć do horyzontu – nie, horyzont nie jest miejscem, do którego się dociera.”
Gilbert ponownie rozważa rady swojej babci dotyczące tego, jak żyć długo i szczęśliwie: „Znajdź miłą dziewczynę, miej dzieci, ustatkuj się”. Badania pokazują, jak mówi, że pierwszy pomysł działa: ludzie żonaci są szczęśliwsi, zdrowsi, żyją dłużej, są bogatsi per capita i uprawiają więcej seksu niż ludzie samotni. Ale posiadanie dzieci „ma tylko niewielki wpływ na szczęście, i to negatywny” – wyjaśnia. „Ludzie zgłaszają, że są najmniej szczęśliwi, gdy ich dzieci są maluchami i nastolatkami, czyli w wieku, w którym dzieci wymagają najwięcej od rodziców”. Jeśli chodzi o ustatkowanie się, aby zarabiać na życie – cóż, jeśli pieniądze przenoszą cię do klasy średniej, kupując jedzenie, ciepło i leczenie dentystyczne – tak, to czyni cię szczęśliwszym. „Różnica między rocznym dochodem w wysokości 5 000 dolarów a tym w wysokości 50 000 dolarów jest dramatyczna”, mówi Gilbert. „Ale przejście z 50 000 do 50 milionów dolarów nie wpłynie dramatycznie na szczęście. To tak jak z jedzeniem naleśników: pierwszy jest pyszny, drugi dobry, trzeci OK. Przy piątym naleśniku znajdujesz się w punkcie, w którym nieskończona liczba kolejnych naleśników nie zadowoli Cię w większym stopniu. Ale nikt nie przestaje zarabiać pieniędzy lub dążyć do większych pieniędzy po osiągnięciu 50 000 dolarów.”
Powodem jest to, że ludzie trzymają się mocno wielu błędnych pomysłów na temat tego, co uczyni ich szczęśliwymi. Jak na ironię, te błędne przekonania mogą być ewolucyjnymi koniecznościami. „Wyobraźmy sobie gatunek, który odkrył, że dzieci nie dają szczęścia” – mówi Gilbert. „Mamy dla tego gatunku słowo: wymarły. Istnieje spisek między genami a kulturą, aby utrzymać nas w niewiedzy na temat prawdziwych źródeł szczęścia. Gdyby społeczeństwo zdało sobie sprawę, że pieniądze nie czynią ludzi szczęśliwymi, jego gospodarka stanęłaby w miejscu.”
Gdy próbujemy rzutować się w przyszłość, popełniamy systematyczną serię błędów, a duża część Stumbling on Happiness je analizuje. Jednym z powszechnych błędów w obliczeniach jest „prezentyzm”, przekonanie, że w przyszłości będziemy czuć się tak, jak czujemy się dzisiaj. „W sklepie spożywczym, czując się głodnym, próbuję zrobić zakupy tego, co będę chciał zjeść w następną środę” – mówi Gilbert. „Potem przychodzi środa, a ja zadaję sobie pytanie: 'Dlaczego kupiłem kieszonki jalapeño?”
Po drugie, ludzie są cudownymi racjonalizatorami. „Znajdź dużą liczbę ludzi, którzy zostali pozostawieni przed ołtarzem i zapytaj ich, czy był to najgorszy, czy najlepszy dzień w ich życiu” – mówi Gilbert. „W dniu, w którym to się stało, prawie bez wyjątku, powiedzą, że to najgorszy dzień. Ale zadaj tym samym ludziom to samo pytanie rok później, a większość z nich powie, że był to najlepszy dzień w ich życiu. Ludzie są o wiele bardziej odporni, niż im się wydaje. W laboratorium bardzo łatwo jest nakłonić ludzi do racjonalizacji, ale prawie niemożliwe jest nakłonienie ich do jej przewidzenia. Racjonalizacja jest niewidzialną tarczą, która chroni nas przed bólem psychicznym, ale nie zdajemy sobie sprawy, że ją nosimy.
„Wiele ostatnich danych pokazuje, że ludzie radzą sobie całkiem dobrze w różnych tragicznych i traumatycznych okolicznościach – Christopher Reeve nie był niezwykły” – kontynuuje Gilbert. „Paraplegicy są na ogół dość szczęśliwymi ludźmi. A niewidomi często mówią, że ich najgorszym problemem jest to, że wszyscy zakładają, że są smutni: 'Nie umiesz czytać’. 'Ale ja umiem czytać’. Nie możesz się poruszać. Ale ja potrafię się poruszać. Ludzie rzeczywiście czują się zdruzgotani, gdy stracą wzrok, ale to nie trwa długo. Umysł ludzki jest tak skonstruowany, by jak najlepiej wykorzystać sytuacje, w których się znajduje. Ale ludzie nie wiedzą, że mają tę zdolność, i to jest rzecz, która utrudnia ich przewidywania dotyczące przyszłości.”
Jeden z kolegów Gilberta, profesor psychologii Ellen Langer, woli spędzać czas w teraźniejszości, a ona ma na celu analizowanie i dzielenie się tym doświadczeniem z innymi dzięki jej licznym książkom, takim jak On Becoming an Artist: On Becoming an Artist: Reinventing Yourself through Mindful Creativity – wszystkie one zgłębiają jej centralny temat, jakim jest mindfulness. Dla Langer, mindfulness oznacza zauważanie nowych rzeczy i dokonywanie nowych rozróżnień. „Nie ma znaczenia, czy to, co zauważasz, jest mądre czy głupie” – mówi – „ponieważ proces aktywnego rysowania nowych rozróżnień daje poczucie zaangażowania, którego wszyscy poszukujemy. Jest to o wiele bardziej dostępne, niż zdajesz sobie sprawę: wszystko, co musisz zrobić, to rzeczywiście zauważyć nowe rzeczy. Ponad 30 lat badań wykazało, że mindfulness ożywia w przenośni i dosłownie. To sposób, w jaki się czujesz, gdy odczuwasz pasję.”
Ellen Langer
Fotografia Jim Harrison
Każdy mówi, że chce żyć w teraźniejszości, ale jest pewien paradoks: „Jeśli nie jesteś w teraźniejszości, nie ma cię tam, aby wiedzieć, że cię tam nie ma” – mówi z uśmiechem Langer. „Jak więc się tam dostać? Ta praca mówi nam jak: kiedy aktywnie zauważasz nowe rzeczy, stajesz się bardziej świadomy kontekstu i perspektywy. W efekcie zyskujesz zdrowszy szacunek dla niepewności, czyli czegoś, czego jesteśmy nauczeni się bać. Naszym stanem wyjściowym powinien być mindful; tak powinniśmy się czuć praktycznie przez cały czas.”
To, co nas powstrzymuje, według Langer, to nasze obawy przed oceną, nasza akceptacja absolutów i nasze bezmyślne wyobrażenia o błędach. Wszystkie trzy są w rzeczywistości różnymi obliczami tej samej wrażliwości. „Wszystko, co hierarchiczne, sugeruje, że istnieje jedna miara – 'właściwy’ sposób rozumienia świata oraz lepsze i gorsze sposoby postrzegania rzeczy” – wyjaśnia. „Ale świat jest konstrukcją społeczną. Błędy nie są błędami we wszystkich kontekstach. W przypadku pisania i sztuki, błędy czynią produkt bardziej interesującym. Główna różnica między dywanem wykonanym maszynowo a ręcznie polega na tym, że regularność dywanu wykonanego maszynowo czyni go nieinteresującym. Błędy dają widzowi coś, czego może się trzymać. Kiedy popełniasz błąd w obrazie, jeśli – zamiast próbować go poprawić – włączasz go do tego, co robisz i idziesz dalej, to znaczy, że pracujesz świadomie. A kiedy prosimy widzów o wybór między tego rodzaju sztuką a „nieskazitelnymi” dziełami, ludzie mówią, że wolą dzieła stworzone z rozmysłem.
„Mamy też błędne wyobrażenia o talencie” – kontynuuje Langer. „Ludzie uczą się o działaniach tak, jakby istniały absolutne standardy. Pomyśl o dżokeju, bokserze i łuczniku: trzy bardzo różne sporty. Który z nich ma sportowy 'talent’? Albo załóżmy, że ktoś powie ci, że nie masz „talentu” artystycznego – nie możesz być Pollockiem, Mondrianem, Klee czy Picasso. A przecież oni są tak różni od siebie! Działaj świadomie, a ten stan świadomości pozostawi swój ślad w tym, co robimy. Mindfulness jest esencją charyzmy; kiedy ludzie są tam obecni, my to zauważamy. Kiedy nie bierzesz świata jako danego, ale jako pełnego możliwości, staje się on nieskończenie ekscytujący.”
Zajęcia z psychologii pozytywnej, które Ben-Shahar prowadzi na Harvardzie, mają na celu utrzymanie zaangażowania i ekscytacji wśród studentów. Gdy wchodzą, siadają i uruchamiają swoje laptopy, przez system dźwiękowy w Sanders Theatre rozbrzmiewa piosenka Whitney Houston. Ben-Shahar, w czarnych spodniach i niebieskim swetrze, bawi się swoim laptopem i wyświetla na ekranie pierwszy obrazek z dzisiejszego wykładu na temat poczucia własnej wartości: jest to komiks z New Yorkera przedstawiający człowieka z problemami, który pisze w swoim pamiętniku: „Drogi pamiętniku, przepraszam, że znowu zawracam ci głowę…”. Podczas wykładu Ben-Shahar rozwinie swoją dyskusję za pomocą obrazów i klipów filmowych, a także koncepcji i cytatów z badań. Podzieli się również osobistym doświadczeniem z klasą, opowiadając, jak w wieku 20 lat, jako absolwent College’u, który był krajowym mistrzem w squashu, mimo to „zdał sobie sprawę, że nie mam odpowiedzi. Zewnętrzna walidacja załamała się. Miałem sukces i potwierdzenie, ale nadal doświadczałem niskiej samooceny.”
Jest to kolejny sposób, w jaki zajęcia z psychologii pozytywnej różnią się od innych: są one oparte na doświadczeniu. „Istnieją dwa poziomy kursu”, mówi Ben-Shahar. „Jeden z nich to, jak każdy inny kurs, wprowadzenie do badań i do dziedziny. Ale po drugie, studenci badają sposoby zastosowania tych idei w swoim życiu i społeczności. Piszą odpowiedzi i wykonują ćwiczenia, łącząc te teorie z własnym życiem i doświadczeniami. Staramy się pytać, używając sformułowania Williama Jamesa, 'Jaka jest wartość pieniężna tych idei?'”
Jasne jest, że „wartość pieniężna” psychologii pozytywnej może być o wiele większa niż lepsze samopoczucie, choć jest to dobry początek. Vaillant przywołuje jeden z konstruktów psychologii pozytywnej, przebaczenie, przeciwstawiając Traktat Wersalski i Plan Marshalla. Po I wojnie światowej Niemcy zgodziły się nie tylko przeprosić, ale i wysłać swoich rodaków do odbudowy Francji. Francuzi odrzucili to, uzasadniając, że odbudowa przez Niemców zaszkodzi zatrudnieniu we Francji, i zamiast tego nalegali na reparacje pieniężne. Dla kontrastu, mówi Vaillant, „Plan Marshalla pozbawił pracy ludzi w Gary i Pittsburghu, dając Niemcom i Japończykom bardziej wydajne huty stali. Ale rezultatem Wersalu była II wojna światowa i Holocaust. Plan Marshalla doprowadził do 60 lat pokoju w Europie Zachodniej po raz pierwszy w zapisanej historii.”
Wybaczenie, oczywiście, oznacza zaufanie komuś, kto cię zranił, a więc nieuchronnie wiąże się z ryzykiem. Ale psychologia pozytywna mówi, że takie ryzyko jest warte podjęcia. „Masz nadzieję uwolnić ludzi w ich życiu”, mówi Langer, „więc będą podejmować więcej szans i żyć więcej przed śmiercią”
.