W świetle inauguracji kampanii #MyFemmeSelf sieci społecznościowej LGBT Hornet, James Harris przygląda się znaczeniu rozmowy o kwestii kobiecości w społeczności gejowskiej.
Jest taki hashtag i ważne jest, abyśmy o nim rozmawiali.
#MyFemmeSelf to nowa kampania Hornet, której celem jest walka z toksyczną męskością w społeczności gejowskiej. Problematyczne stwierdzenia, takie jak „no fems”, „no queens” czy „masc4masc”, często używane na aplikacjach randkowych, tylko uwypuklają potrzebę przeciwstawienia się uprzedzeniom, z jakimi spotykają się campowi, kobiecy geje ze strony członków ich własnej społeczności.
Kojarzenie campowych, kobiecych cech u mężczyzn z męskim homoseksualizmem jest głęboko zakorzenione. W konsekwencji, mężczyźni o cechach campowych/kobiecych są często automatycznie kategoryzowani jako geje (lub przynajmniej umieszczani na stosie „być może”), widoczni w sposób, w jaki inni, bardziej męscy, „heteroseksualni” geje nie są. Może to przyciągać homofobiczną uwagę, co jest być może częścią powodu, dla którego wielu gejów odczuwa potrzebę „podawania się” za heteroseksualnych; aby uniknąć bycia wyróżnionym jako cel nadużyć, osądów i dyskryminacji.
Jednakże koncepcja „podawania się” za heteroseksualnych (lub nawet za określoną płeć, jeśli jesteś trans) jest wysoce niepokojąca; sugeruje, że bycie zarówno kobiecym, jak i męskim, i/lub homoseksualnym jest wstydliwe i niepożądane. Sugeruje również, że istnieje niezgodność między homoseksualizmem a męskością, że męskość jest cechą wyłącznie heteroseksualnych mężczyzn – co jest nieścisłe, ponieważ męscy geje istnieją. Podobnie jak zniewieściali heteroseksualni mężczyźni z obozu. Termin 'straight-acting’ podkreśla ten błąd; udawać kogoś, kim się nie jest, to ukrywać się za maską, zaprzeczać temu, kim się jest ze wstydu.
Ale po co w ogóle się ukrywać?
Historycznie, homoseksualizm był przedstawiany – a nawet wyśmiewany – jako komicznie campowy banał, więc, co zrozumiałe, wielu gejów chciało zdystansować się od takich ograniczających, redukcyjnych stereotypów. Nie chodzi oczywiście o to, że jest coś złego w byciu campowym czy zniewieściałym; wszyscy jesteśmy różni, i – jak nasza własna kampania „ENOUGH” stanowczo utrzymuje – różnica nie musi być powodem do nienawiści, ale do świętowania; różnorodność czyni świat bogatszym, bardziej interesującym miejscem. Problem polega na tym, że homoseksualny męski campness i zniewieściałość były przedstawiane w tak niepochlebny, pejoratywny sposób, że rozwinęły się wokół nich nieprecyzyjne negatywne konotacje (tj. słabość).
Niestety, jedna skrajność prowokuje drugą. Tak jak kobiecość jest tradycyjnie synonimem uległości i kruchości, tak męskość jest tradycyjnie nierozerwalnie związana z dominacją i siłą. W przesadnej próbie ucieczki od takich negatywnych konotacji kobiecości okazuje się, że wielu gejów (i w ogóle mężczyzn) zapędziło się zbyt daleko w przeciwnym kierunku, tłumiąc w tym procesie kobiece strony swojej natury. Co jest stratą, ponieważ kobiecość jest wspaniałą, niezwykle cenną cechą, którą można obdarzyć; jest ona swoim własnym rodzajem siły i może być niewiarygodnie wzmacniająca.
Istnieje wiele sposobów na bycie silnym bez bycia męskim.
Każdy gej z nawet zdalnie uprzedzonym nastawieniem do obozu, kobiecych facetów powinien zadać sobie pytanie dlaczego, i odpowiedzieć szczerze. Mogą odkryć, że jest to ślad z powrotem do ich własnej zinternalizowanej homofobii (tak ten stary pasożyt), wylew błędnej nienawiści do samych siebie przekierowanej na innych.
To w porządku nie być atrakcyjnym dla obozowych, kobiecych facetów; wszyscy mamy różne gusta i preferencje w tym co uważamy za seksualnie lub romantycznie atrakcyjne. Jednakże, bycie uprzedzonym to zupełnie inna sprawa i jest całkowicie nie do przyjęcia. Ponadto, automatyczne skreślanie kogoś jako romantycznej możliwości tylko dlatego, że jest campowy lub kobiecy jest nie tylko niedźwiedzią przysługą dla nas samych (często znajdujemy miłość w najbardziej nieoczekiwanych ludziach – nie ograniczaj się do zbyt specyficznego „typu”), ale jest również powierzchowną, uogólnioną oceną złożonych jednostek zasługujących na szacunek i głębsze uznanie. Nie wspominając już o tym, że wielu gejów kocha obozowych, kobiecych facetów, a tam gdzie nie znajdziesz kochanka, możesz wciąż znaleźć przyjaciela.
Ciężko nam zaakceptować w innych to, co trudno nam zaakceptować w sobie; tam gdzie powinno nas to cieszyć, zamiast tego, często frustruje nas widok innych nieobciążonych niepewnością, przez którą wciąż jesteśmy pokrzywdzeni. Co więcej, z frustracją przychodzi gniew, a z gniewem przychodzi nienawiść.
Niemniej jednak, nie musi tak być.
Gdy zdamy sobie sprawę, że kobiecość i campowość nie są wadami czy słabościami, że homoseksualizm nie jest powodem do wstydu, że męskość nie jest wyłączną cechą heteroseksualnych mężczyzn, a kobiecość nie jest wyłączną cechą heteroseksualnych kobiet, że płeć jest bardziej płynna niż sztywne binarne normy każą nam sądzić, przestaniemy dyskryminować tych, z którymi powinniśmy się solidaryzować.
Wszyscy mamy kobiecą stronę, ja również. Mimo to często cieszyłam się, gdy ludzie zakładali, że jestem hetero. Jednak to powierzchowne zapewnienie jest zawsze krótkotrwałe i nie tylko błędne, ale i niezdrowe, utrudniając mi pełną akceptację – i objęcie – mojego kobiecego ja.
Cokolwiek byś nie wymieszała z orientacją seksualną i tożsamością płciową, jesteś wystarczająca taka, jaka jesteś.
Ja jestem wystarczająca. Ty jesteś wystarczająca. My jesteśmy wystarczający.
Just as we are.
Links
Hornet’s #MyFemmeSelf campaign
LGBT Foundation’s 'ENOUGH’ campaign