Kojarzysz to uczucie, które miałeś w zeszłym tygodniu? A może to było wczoraj? Albo nawet właśnie teraz?
Mówię o uczuciu, które mówi: „Nie mogę już tego robić!”
Mam na myśli to, że może jeszcze nie miałeś tego uczucia. Może faktycznie podoba ci się ta kwarantanna. Może macie bezpieczną, dobrze płatną pracę, zapasy jedzenia, nie macie problemów zdrowotnych, nie macie małych dzieci, macie duże podwórko i partnera, który poddaje się kwarantannie razem z wami. Mam na myśli, że są sposoby, że ludzie mogą cieszyć się tym okresem czasu.
Ale dla większości ludzi, to jest do bani. I dla wielu moich przyjaciół, ostatni tydzień był kiedy zacząłem słyszeć ludzi mówiących, „Nie mogę zrobić tego więcej.”
Rozumiem to. Rozumiem. Ja też miałem to uczucie.
Po pierwsze, każdy dzień to Dzień świstaka. Wstaję, opróżniam zmywarkę i robię małe ćwiczenia, a potem to jest szkoła domowa i cyfrowa nauka dla moich uczniów. Na lunch może zjemy pizzę, może makaron, a może pohuśtamy się na hamaku. Ale potem wracamy do szkoły i próbujemy zabawić trójkę dzieci, które nie widziały swoich przyjaciół od miesiąca. To zastanawianie się, co jeść i jak zdobyć to jedzenie ze sklepu spożywczego. To monotonia sprzątania bałaganu i nuda braku spontanicznych rozmów z sąsiadami i przyjaciółmi.
I tak, rozumiem, że mogłoby być dużo gorzej. Ja też. Pamiętaj, że moja siostra jest pielęgniarką na ostrym dyżurze, która ma do czynienia z prawdziwymi okropnościami tego wirusa.
Ale nawet dla tych z nas, którzy są zdrowi, to nadal ssie.
W zeszłym tygodniu było kiedy zacząłem czuć znużenie od wielu innych wokół mnie. „Jak możemy nadal to robić?” ludzie pytali mnie przez tekst i przez telefon.
Zupełnie to rozumiem, bo oczywiście chcę, żeby to się skończyło tak samo jak następna osoba. Chcę, żeby wirus wymarł albo żeby ktoś znalazł magiczne lekarstwo już teraz. Chcę wrócić do szkoły i patrzeć, jak moi seniorzy kończą szkołę, a moja córka robi clap-out piątej klasy w jej ostatnim dniu w szkole. Chcę przytulić moich przyjaciół i przestać martwić się o mojego tatę i moją siostrę.
To, co zacząłem słyszeć w zeszłym tygodniu od moich przyjaciół, było czymś, co czułem od tygodni. „Mogę to znieść”, powiedziała mi jedna osoba, „tak długo, jak długo istnieje punkt końcowy.”
Tak długo, jak istnieje punkt końcowy.
Rozumiem to. To znaczy, każdy z nas może robić trudne rzeczy. Ale myślę, że wszyscy mamy również potrzebę, aby wiedzieć, kiedy złe rzeczy się skończą.
Ja też to czuję. Jedyna różnica polega na tym, że czułam to już wcześniej.
W pierwszych dniach wdowieństwa – a tak naprawdę może przez cały pierwszy rok – miałam obsesję na punkcie spotykania się z innymi wdowami i pytania ich, kiedy sprawy stały się dla nich łatwiejsze. Byłam na osobistej misji rozpoznawczej, aby dowiedzieć się dokładnie, kiedy mój ból się skończy. Chciałam konkretnych dat – 6 miesięcy, rok czy cokolwiek innego. W pewnym momencie pamiętam, jak stanęłam w kuchni i powiedziałam Becky i Michelle, że wiem, że mogę przetrwać ten ból, ale tylko wtedy, gdy będę wiedziała, jak długo jeszcze będzie trwał.
Oczywiście żałoba nie podąża za linią czasu i nikt nie mógł mi powiedzieć, kiedy będzie łatwiej. W rzeczywistości, większość wdów odmówiła mi udzielenia prawdziwej odpowiedzi na temat ich linii czasowej zdrowienia, ponieważ wiedziały, że jest to tak indywidualny proces.
Teraz, gdy jestem wdową od ponad dwóch lat, robię to samo, gdy ludzie pytają mnie o linię czasu dla ich żałoby. Kiedy to się skończy? Nie wiem. Wiem, że czas pomaga, ale wiem też, że 60. tydzień wdowieństwa może być czasem trudniejszy niż 10. tydzień.
Więc kiedy słyszę, jak moi przyjaciele rozpaczają z powodu tego wirusa, potrafię się wczuć. Mogę zrozumieć, jak trudno jest nie znać przyszłości. Jedyną różnicą dla mnie jest to, że już raz przeszłam przez naprawdę straszny okres czasu. Nie – utrata męża to nie to samo, co poddanie się kwarantannie w domu z całą rodziną. Tego nie twierdzę. Ale chodzi mi o to, że zmierzenie się z czymś naprawdę trudnym jest szczególnie trudne, kiedy nie zna się punktu końcowego.
Ale jak już mówiłem wcześniej, rzeczy się zmienią. W końcu staną się lepsze.
Powiem też to: teraz jest do bani.
Myślę, że możemy mieć obie emocje, niezależnie od tego, czy stoimy w obliczu ogromnej straty, czy pandemii, czy jakiegoś innego rodzaju horroru. Możemy czuć się tak, jakbyśmy już nie mogli tego zrobić i możemy wiedzieć, że przez to przejdziemy. Możemy trzymać obie te rzeczy.
Nie znamy punktu końcowego tego wirusa ani tej kwarantanny. Ale mogę wam powiedzieć jedno: to się skończy.
To właśnie mówię teraz ludziom, kiedy pytają mnie o linię czasu na temat żałoby. To nie będzie liniowe. Sprawy mogą się pogorszyć, zanim się poprawią. Może to potrwać dłużej niż byś chciał. Nadal będziesz zawsze nosić w sobie część tego bólu.
Ale rzeczy się zmienią. Pewnego dnia, będzie lepiej.
Image Credit: Becky Hale Photography.