Pandemia pogarsza trudną sytuację „długonosych” kobiet w Tajlandii

author
6 minutes, 3 seconds Read

MAE RIM, Tajlandia — W bujnej okolicy Mae Rim, 30 minut jazdy na północ od Chiang Mai, drugiego co do wielkości miasta w Tajlandii, leży wioska z napisem przy wejściu „Wioska Karenów”. Drugi znak na bambusowej budce z biletami wyświetla opłatę za wstęp: 500 bahtów (15,90 dolarów) za odwiedzającego.

Jest to jedna z kilku prywatnych wiosek etnicznych w północnej Tajlandii, które są domem dla migrantów z plemienia Karenni lub Czerwonych Karenów w Myanmar’s Kayah State, dawniej znanego jako Karenni State. Do marca wioska była popularną atrakcją turystyczną, do której ustawiały się kolejki, aby zobaczyć wydłużone, mosiężne szyje kobiet z plemienia Czerwonych Karenów, które stały się sławne od czasu, gdy po raz pierwszy zostały sfotografowane w monochromatycznych barwach w 1930 roku przez francuskiego fotografa Alberta Harlingue.

Często kobiety rozmawiały z turystami, sprzedając pamiątki. Jednak pandemia COVID-19 położyła temu kres. Podczas wizyty pod koniec lipca, wioska była prawie pusta. Na końcu drogi, samotna kobieta o długiej szyi zwana Mu Ei siedziała ze swoim dzieckiem, gotując liście bananowca w poczerniałym garnku na drewnianym piecu. Liście te miały później posłużyć jako pojemnik do gotowania ryżu.

Mu Ei, lat 32, mieszka w tej wiosce od siedmiu lat wraz z mężem i dwiema córkami, zarabiając 1500 bahtów miesięcznie od właściciela, który zatrzymuje opłaty za wstęp płacone przez turystów, oraz do 700 bahtów dziennie sprzedając pamiątki odwiedzającym. Teraz jednak dochody z turystyki wyschły z powodu ograniczeń w podróżowaniu nałożonych przez rząd Tajlandii w celu powstrzymania pandemii. Z 20 rodzin, które kiedyś mieszkały w wiosce, tylko trzy nadal tam były.

„Mój mąż pracuje od miesiąca na budowie w pobliżu wioski, zarabiając 300 bahtów dziennie”, powiedziała Mu Ei. „Nie wiem, jak długo to potrwa nie mamy innych dochodów, ponieważ turyści nie przyjeżdżają”. Mu Ei powiedziała, że praca na budowie była przerywana; jej mąż pracował tylko trzy dni w tym tygodniu.

Góra: Mae Rim wieśniaczka Mu Ei i jej 2-letnia córka, Nite. „Nawet jeśli turyści czasem nie lubią tego miejsca” – mówi – „jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tu zostać i żyć”. Środek, Dół: Znaki przy wejściu do wioski. Kasa biletowa pozostaje pusta w tych dniach, ponieważ nie oczekuje się żadnych gości. (Vincenzo Floramo)

Oficjalne zapisy dotyczące liczby migrantów Czerwonych Karenów w Tajlandii są niedostępne, ale szacunki akademickie sugerują, że do 600 żyje w trzech obozach społeczności w prowincji Mae Hong Son i małych wioskach nastawionych na turystów na północ od Chiang Mai. Nie ma oficjalnych liczb dotyczących populacji Czerwonych Karenów w Myanmarze, ale badacze akademiccy oszacowali, że jest ich około 60 000.

Wielu z tych w Tajlandii przekroczyło granicę w latach 80-tych i 90-tych w poszukiwaniu schronienia przed dekadami konfliktu zbrojnego w Myanmarze, gdzie uzbrojone grupy Karenów walczą od ponad sześciu dekad w stanie Kayah i sąsiednim stanie Kayin, dawniej znanym jako stan Karen, który jest również domem dla dużej populacji Karenów.

Migranci nie są uznawani za uchodźców przez władze Tajlandii i w większości nie są w stanie legalnie pracować lub mieszkać w innym miejscu w Tajlandii. Ale potencjał turystyczny „kobiet o długich szyjach” został szybko odkryty, ponieważ odwiedzający wioski podziwiali mosiężne pierścienie lub spirale, które otaczają nienaturalnie długie szyje kobiet, które były pierwotnie postrzegane jako oznaka piękna.

Góra: Pierścienie Mu Ei pomogły przynieść ważny dochód przed pandemią. Jej mąż zaczął pracować na pobliskiej budowie, aby związać koniec z końcem. Środek: Niektóre z pamiątek sprzedawanych przez kobiety są wykonane przez ich mężów, ale większość jest kupowana na wielkim nocnym bazarze w Chiang Mai. Dół: Mae Hong, 41 lat, stoi przed swoją chatką w Mae Rim. (Vincenzo Floramo)

Dochód od odwiedzających pomógł zapewnić życie migrantom, ale ograniczenia ich ruchu i możliwości zatrudnienia spowodowały ostrą międzynarodową krytykę wiosek turystycznych, które w 2008 roku zostały opisane przez Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds.Uchodźców, jako „ludzkie ogrody zoologiczne.”

Wpływ ekonomiczny na mieszkańców wiosek został w dużej mierze zignorowany w następstwie pandemii, mimo że Tajlandia została oszczędzona najgorszemu wpływowi COVID-19, ze stosunkowo niewielką liczbą zgonów od czasu ogłoszenia stanu wyjątkowego przez rząd 26 marca. Pozbawieni dochodów i bez możliwości zatrudnienia, wielu migrantów zdecydowało się wrócić do Myanmaru, gdzie praca na roli jest dostępna.

5 sierpnia wróciłam do Mae Rim, aby odkryć, że pięć rodzin wprowadziło się do wioski, ale tylko dlatego, że Baan Tong Luang, wioska turystyczna, w której mieszkali, została zamknięta przez właściciela z powodu braku dochodów z turystyki. Długonogie kobiety mieszkające w Baan Tong Luang otrzymywały od właściciela miesięczne wynagrodzenie w wysokości 5000 bahtów, oprócz dochodów ze sprzedaży ręcznie robionych pamiątek.

Góra: Stragany niegdyś tętniące życiem zagranicznych turystów teraz opustoszały. Środek: Ilustracja pokazująca wpływ pierścieni na szkielet. Pierścienie nie wydłużają szyi, ale raczej uciskają klatkę piersiową i kości obojczyka, tworząc złudzenie długiej szyi. Na dole: Ma Radin, 20, opuściła Myanmar wraz z bratem i szwagierką, gdy miała 10 lat. Obawy związane z pandemią skłoniły jej krewnych do powrotu do Myanmaru, ale ona zdecydowała się pozostać, twierdząc, że chce kontynuować pracę w turystyce. (Vincenzo Floramo)

Mae Plee, 44, powiedział, że Baan Tong Luang był stosunkowo udaną wioską, z przedszkolem i zagranicznym wolontariuszem, który uczył mieszkańców angielskiego. Ale to się skończyło wraz z pandemią. Kiedy ją spotkałem, mieszkała w Mae Rim przez tydzień w chacie zajmowanej przez jej brata, zanim wyjechał, aby znaleźć pracę w Myanmar.

„Tuż przed zamknięciem, mój mąż postanowił wrócić z naszymi dziećmi do Myanmaru z powodu pandemii, w Baan Tong Luang powiedzieli nam, że jeśli wyjeżdżamy wracamy, więc postanowiłem zostać sam”, powiedziała. „Wielu przyjaciół z Myanmaru prosi mnie o informacje na temat sytuacji w Tajlandii, ponieważ wszyscy oni chcieliby wrócić do pracy tutaj.”

Ma Radin, 20, również przybyła do Mae Rim kilka dni wcześniej. Siedząc na schodach bambusowej chaty swojej siostry, wyjaśniła płynnym angielskim, dlaczego nie nosi mosiężnych pierścieni na szyi. „Jeśli nie ma w pobliżu żadnego turysty, wolę nie nosić mosiężnej spirali, są zbyt ciężkie” – powiedziała, dodając, że mogłaby ponownie założyć spiralę, gdyby została zmuszona do powrotu do Myanmaru w poszukiwaniu pracy, ale wolałaby zostać w Tajlandii i wrócić do noszenia jej na rzecz turystów.

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.