Każda dyskusja na temat Indian w Salwadorze musi najpierw ustalić, że oni rzeczywiście istnieją. W stolicy kraju, San Salvador, panuje powszechne przekonanie, że w kraju nie ma już żadnych Indian; obcokrajowcom niezmiennie mówi się, że kultura tubylcza została porzucona, z wyjątkiem kilku niezwykle nietrwałych i mało znaczących skupisk w odległych obszarach wiejskich. Wśród studentów Ameryki Środkowej panuje powszechne przekonanie, że rdzenna ludność Salwadoru już dawno padła ofiarą akulturacji i pozostała jedynie mieszanka Indian i Hiszpanów, czyli metysi. W wielu książkach, które ukazały się w ciągu ostatnich 10 lat, o Indianach wspomina się prawie wyłącznie w kontekście historycznym (zwłaszcza w odniesieniu do znanej matanzy z 1932 r.), a o dzisiejszej ludności wiejskiej często mówi się zbiorowo, jako o campesinos, tak jakby grupy etniczne po prostu nie istniały.
Z godnym uwagi wyjątkiem prac etnograficznych wykonanych przez dwóch salwadorskich antropologów, Alejandro Marroquín i Concepción Clará de Guevara, nie powstało praktycznie nic na temat rdzennej ludności Salwadoru.(1) Niewielu zagranicznych antropologów wykazało zainteresowanie przeprowadzeniem jakichkolwiek badań terenowych w Salwadorze; spośród tych, którzy je przeprowadzili, jeszcze mniej zajmowało się miejscową ludnością rdzenną. Sąsiednia Gwatemala, w której mieszka ponad 4 miliony Indian podzielonych między 22 grupy językowe Majów, pochłonęła całą uwagę naukowców. Antropolodzy, jak turyści, są przyciągane do „egzotycznych” peoples.
Jet pomimo tej postawy, w połączeniu z „środowiska milczącej lub otwartej negacji ich istnienia”, Indianie rzeczywiście istnieją w Salwadorze, i to w znacznych ilościach. Na obszarach w niewielkiej odległości od San Salvador żyją ludzie, którzy identyfikują się i są identyfikowani przez otoczenie jako naturales lub indios; nie-Indianie wokół nich nazywani są ladinos lub mestizos. Duże społeczności indiańskie znajdują się w zachodnich departamentach Sonsonate, La Libertad, Ahuachapán i (w mniejszym stopniu) Santa Ana. W Sonsonate, miasta Nahuizalco i Izalco mają wyraźnie indiańskie piętno, ale większość ludności tubylczej w całym zachodnim regionie znajduje się w osadach wiejskich, czyli cantones. Spore społeczności tubylcze żyją również w południowo-środkowym departamencie La Paz oraz w północno-wschodniej części departamentów Morazán i La Unión. Jedną z najbardziej znanych społeczności indiańskich w kraju jest gmina Panchimalco, położona w niewielkiej odległości od San Salvador.
Ale nie istnieją żadne wiarygodne dane statystyczne dotyczące liczby ludności tubylczej w Salwadorze – ostatni spis ludności, który liczył Indian miał miejsce w 1930 r., a nawet wtedy dane te były bardzo zaniżone(2) – Marroquín oszacował w 1975 r., że stanowili oni około 10 procent populacji Salwadoru. Jeśli ten szacunek zostałby użyty dzisiaj, z całkowitej populacji liczącej nieco ponad 5 milionów ludzi, byłoby około 500.000 Indian.
Zapis historyczny daje jaśniejsze pojęcie o tendencji demograficznej wśród Indian Salwadoru. Według danych spisu ludności z lat 1769-1798, z całkowitej liczby ludności 161,035, 83,010 było Indianami, co stanowiło 51,6 procent populacji. Spis z 1807 roku liczył 71 175 Indian na ogólną liczbę 160 549 osób. Do roku 1940, według Baróna Castro, liczba Indian spadła do 20 procent populacji Salwadoru, ale w tym czasie ich liczba bezwzględna wzrosła dramatycznie, osiągając 375.000. Na początku lat pięćdziesiątych Adams zauważył: „Jest mniej więcej 400.000 ludzi, których można by zaklasyfikować jako Indian”. A ponieważ kategoria „Indian” w Salwadorze jest zamkniętą grupą etniczną, prawie na wzór kasty, jest pewne, że ich bezwzględna liczba wzrosła od lat czterdziestych, chociaż ich udział procentowy w całości najprawdopodobniej zmalał.
Jak tak duża populacja etniczna mogła pozostać niewykryta? Jak to jest, że Indianie Salwadoru stali się niewidzialni, w sensie użytym przez Ralpha Ellisona w jego książce o niewidzialnym czarnym człowieku w społeczeństwie amerykańskim? Być może najbardziej zadziwiające jest to, że w kraju tak maleńkim – jego powierzchnia wynosi nieco mniej niż 22.000 km² – i z tak gęstymi skupiskami ludności tubylczej żyjącymi tak blisko stolicy, ich istnieniu całkowicie się zaprzecza. Oczywiście ludzie ze stolicy wiedzą, że na tych obszarach wiejskich żyją biedni ludzie. Ale fakt, że ci ludzie są Indianami, zupełnie im umyka. W tym miejscu pojawia się pytanie o pochodzenie etniczne: Jak definiuje się Indianina w Salwadorze?
Perspektywa historyczna
W pierwszym tysiącleciu naszej ery, zachodni kraniec Salwadoru był niewielkim przyczółkiem cywilizacji Majów, która miała swoje główne centra na wyżynach Gwatemali i w regionie otaczającym Copan, tuż za dzisiejszą granicą Hondurasu i Salwadoru. Kilka wieków przed przybyciem Hiszpanów, Majowie zamieszkujący dwie trzecie zachodniej części Salwadoru zostali zastąpieni przez ludy posługujące się językiem nahuatl z centralnego Meksyku. To właśnie ci ludzie, zwani Pipiles, zostali podbici przez Hiszpanów, kiedy w pierwszych latach XVI wieku ruszyli na te tereny ze swoimi wojskami. Wschodnia jedna trzecia terytorium, które jest teraz oznaczone jako Salwador, ograniczona przez rzekę Lenca, była zamieszkana przez heterogeniczny zbiór ludów Lenca, Jinca, Pokomám, Chortí i Matagalpa.
Ale Gwatemala oferowała odległe górskie twierdze, gdzie Indianie mogli żyć w izolacji i zachować swoje tradycje kulturowe. Salwador nie miał takich obszarów. W konsekwencji, Indianie i Hiszpanie byli od początku wrzuceni razem. Indianie stali się integralną częścią kolonialnego systemu ekonomicznego jako najemni robotnicy w posiadłościach; dziś są bezrolnymi i seminomadycznymi biedakami, którzy migrują po kraju w poszukiwaniu pracy sezonowej. Rasowe mestizaje zostały zapoczątkowane wcześnie i rozciągnęły się na cały kraj, do tego stopnia, że dziś obserwator może zetknąć się z ludźmi o jasnej skórze, kręconych włosach i grubych wargach, którzy są uważani za Indian, jak również z ludźmi o wyraźnie indiańskich cechach, którzy są klasyfikowani jako mestizos.
Pod koniec XVI wieku, produkcja kakao w zachodnim Salwadorze „była większa niż w jakiejkolwiek innej części Ameryki”; ten sam ogólny obszar kraju jednocześnie stał się sławny z produkcji balsamu i był znany jako „Wybrzeże Balsamu”. Chociaż zainteresowanie tymi dwoma produktami spadło pod koniec XVIII wieku – dziś mają one niewielką wartość handlową – odcisnęły one szczególne piętno na życiu rdzennych mieszkańców tego regionu. Hiszpanie pozwolili Indianom na prowadzenie ich zwyczajowych systemów rolniczych, a przy okazji pozostawili nienaruszoną znaczną część tradycyjnej struktury społecznej i politycznej. Ziemie były chronione przez hiszpański dekret przed hodowlą bydła i, według Browninga, „społeczności tubylcze … cieszyły się stopniem niezależności ekonomicznej, która była wyjątkowa w kolonii”. Takie traktowanie miało trwałe konsekwencje:
Nawet po zniknięciu kakao, względna niezależność tych wiosek i ich zdolność do zachowania tradycyjnych struktur ekonomicznych i społecznych jest tematem, który powraca w kolejnych zmianach w użytkowaniu ziemi i osadnictwie. Do połowy XIX wieku, społeczności te nadal zachowywały swój własny język, swoje zwyczajowe formy własności ziemi i gotowość do opierania się zmianom wprowadzanym przez rząd krajowy w znacznie większym stopniu niż większość innych wiosek w kraju w tym czasie.
Hiszpanie osiedlili się i eksploatowali inne części terytorium Salwadoru w bardzo odmienny sposób – ze szczególnymi i tragicznymi konsekwencjami dla Indian. Pod koniec szesnastego wieku, plantacje indygo zaczęły się rozprzestrzeniać w dużej części regionu centralnego i przybrzeżnego oraz na wschód od rzeki Lempa. Plantacje indygo były prowadzone zupełnie inaczej niż plantacje kakao: były całkowicie kontrolowane przez hiszpańskich władców, którzy prowadzili energiczną rekrutację, często bez skrupułów, i utrzymywali wysokie wymagania dotyczące siły roboczej. Rozbijali oni społeczności indiańskie i wysyłali mieszkańców wiosek do pracy na plantacjach. Młyny, w których robotnicy wydobywali niebieski barwnik, były skrajnie niehigieniczne. Wizytujący ksiądz poczynił następujące obserwacje na temat wyzysku indygo w 1636 roku:
Widziałem duże wioski indiańskie…praktycznie zniszczone po tym jak młyny indygo zostały wzniesione w ich pobliżu. Dla większości Indian, którzy wchodzą do młynów wkrótce zachorują w wyniku wymuszonej pracy i efektu słupów gnijącego indygo, które wytwarzają. Mówię to z doświadczenia, gdyż w różnych okresach spowiadałem wielką liczbę Indian chorych na febrę i byłem przy nich, gdy wynosili ich z młynów do pochówku… Ponieważ większość z tych nieszczęśników została zmuszona do opuszczenia swoich domów i działek kukurydzy, wiele z ich żon i dzieci również umiera. W szczególności dotyczy to tej prowincji San Salvador, gdzie jest tak wiele młynów indygo, a wszystkie one zbudowane są w pobliżu wiosek indiańskich.
Indygo było zwyczajowo uprawiane na dużych posiadłościach, które obejmowały również hodowlę bydła, inne uprawy komercyjne i małe działki na własne potrzeby robotników najemnych. Wzdłuż północnej warstwy kraju, główną działalnością gospodarczą była hodowla bydła, która również służyła do wypchnięcia Indian z ich społeczności. Choroby przyniesione przez cudzoziemców zabijały lub osłabiały lokalnych mieszkańców; ci, którzy przeżyli, byli albo wchłaniani do posiadłości, albo uciekali w głąb lądu, aby uniknąć płacenia coraz bardziej uciążliwych danin.
W okresie rozciągającym się do końca XVIII wieku, społeczności indiańskie praktycznie znikały w północnej części kraju, na wschodzie i na całej równinie przybrzeżnej. Wzrastała liczba bezdomnych ludzi dryfujących po kraju. „Nie chcą być znani jedni od drugich, ponieważ włóczą się swobodnie”, powiedział pewien współczesny obserwator, „a jeśli popełnią przestępstwo w swojej wiosce, przenosząc się do innej części unikają śledztwa; … w hacjendach i cukrowniach jest wielu, którzy mówią, że nie wiedzą skąd pochodzą, ani gdzie należą, ani nie chcą powiedzieć”. Jednak na płaskowyżu centralnym wspólnoty indiańskie utrzymały się, głównie w departamentach Sonsonate, Ahuachapan, San Salvador i w północno-wschodnim rogu kraju. Duża część tej strefy ma wysokość ponad 500 metrów i jest stosunkowo wolna od malarii, żółtej febry i innych chorób.
As the Spaniards expanded their estates, the Indians consistently lost ground. Wspólnoty indiańskie we wczesnych latach kolonii wszystkie miały rozległe ziemie gminne – zwane ejidos i tierras comunales, choć rozróżnienie między tymi dwoma terminami było często niejasne – które służyły jako ich baza ekonomiczna i trzymały wspólnoty razem. Kontrola Indian nad ich ziemiami powoli pogarszała się przez cały XVII i XVIII wiek, ale najpoważniejszy cios zadano jej po uzyskaniu niepodległości. Przywódcy Salwadoru, szukając sposobów na odejście od indygo, głównego źródła dochodu kraju, wybrali kawę jako alternatywę. Wprowadzona w latach czterdziestych XIX wieku, kawa szybko rozprzestrzeniła się na bogatych wulkanicznych grzbietach centralnych wyżyn. Do przełomu wieków indygo praktycznie zniknęło jako uprawa eksportowa, a do 1930 roku kawa stanowiła ponad 90% całkowitego eksportu Salwadoru.
To przesunięcie akcentów było możliwe tylko dzięki radykalnej zmianie systemu własności ziemi w kraju. Terytoria wspólnot indiańskich, które w tamtym czasie stanowiły około 25 procent powierzchni kraju, zostały zaatakowane. W najlepszej tradycji liberalnej argumentowano wówczas, że
Istnienie ziem będących własnością Comunidades hamuje rozwój rolnictwa, utrudnia obieg bogactwa, osłabia więzi rodzinne i niezależność jednostki. Ich istnienie jest sprzeczne z zasadami gospodarczymi i społecznymi, które przyjęła Republika.
W 1881 roku dekrety rządowe zniosły ziemie komunalne; w ciągu kilku następnych lat ostatnie ślady indiańskich systemów dzierżawnych zostały zlikwidowane. Obcy, zwłaszcza właściciele hacjend, którzy przybyli na tereny upraw kawy, szybko wkroczyli na te tereny. Chociaż Indianie mogli nadal korzystać z ziemi na własne potrzeby, to jednak wszyscy inni również. Ci, którzy uprawiali trwałe uprawy pieniężne, takie jak kawa, kakao i kauczuk, mogli zapewnić sobie tytuł prawny do ziemi; odwrotnie, ci, którzy uprawiali rośliny na własne potrzeby, nie mieli żadnych praw do ziemi.
W tym czasie miało miejsce kolejne masowe wypędzenie Indian z ich ziemi. Duża liczba uprawiających na własne potrzeby została przekształcona w wywłaszczonych, bezrolnych chłopów. Ci, którzy mieli więcej szczęścia, stali się najemnymi robotnikami w majątkach. Inni stali się niezrzeszeni i nieznani w swoim własnym społeczeństwie, bez praw prawnych, bez powiązań kulturowych i bez szczególnych przywiązań. Zerwawszy więzi z przeszłością, stracili swoje indiańskie korzenie i stali się akulturowanymi chłopami, czyli ladinos. Ponieważ niepokoje pracownicze i konflikty narastały, rząd utworzył w 1889 roku oddziały wiejskiej policji konnej w celu utrzymania porządku na zachodnich wyżynach, gdzie przemiany w zakresie własności i użytkowania ziemi były najbardziej radykalne. Kilka lat później siły policji wiejskiej zostały rozszerzone i na stałe osiedliły się na tym obszarze.
Grunt pod rewoltę był dobrze przygotowany. Światowa depresja gospodarcza, która rozpoczęła się w 1929 roku, zniszczyła gospodarkę rolną Salwadoru, która w przeważającej mierze zależała od kawy. Zbiory zostały pozostawione na pastwę losu, a ludność wiejska Sonsonate znalazła się bez środków do życia. Od późnych lat 20-tych XX w. na tym terenie, zwłaszcza wśród społeczności indiańskich, działali komunistyczni organizatorzy i przywódcy robotniczy. Kiedy gospodarka znalazła się na dnie, agitatorom udało się przekonać Indian do powstania i zaatakowania właścicieli ziemskich i sklepikarzy ladino. Przemoc wybuchła w rejonie Sonsonate w styczniu 1932 roku. W ciągu 72 godzin, kilka tysięcy Indian uzbrojonych w maczety przypadkowo splądrowało teren; około 35 ladino zostało zabitych.
Salwadorskie wojsko szybko interweniowało i z łatwością odzyskało terytorium. Wtedy rozpoczął się odwet. Według wielu żywych relacji naocznych świadków, wojsko zaczęło od łapania ludzi bezpośrednio zaangażowanych w konflikt, a następnie zajęło się wszystkimi, którzy posiadali indiańskie cechy rasowe i ubrani byli w „indiańskie” stroje. Żołnierze rozstrzeliwali jeńców, a ich ciała wrzucali do masowych grobów.
Ale szacunki co do liczby zabitych w tym czasie różnią się (od około 15 000 do 50 000), masakra była gruntowna – nie oszczędzono kobiet i dzieci. Konsekwencje dla ludności indiańskiej były druzgocące. Naturalna nienawiść i strach, jakie ladino żywili wobec Indian, znalazły swój wyraz; wrogość ta została połączona ze straszliwym piętnem komunizmu, tworząc ideologiczny obraz „komunistycznego Indianina”. „Walka w obronie panującego porządku”, zauważa Marroquín, „była przesycona antykomunistycznymi hasłami, które pojawiły się w odniesieniu do problemu Indian: Indianin i komunizm stały się tym samym”. Indianie Salwadoru zeszli do podziemia, przez dziesięciolecia zaprzeczając swojemu istnieniu na zewnątrz i ukrywając swoją tożsamość. W 1975 roku, Marroquín komentuje „głęboką nieufność… nawet wrogość” ladino w stosunku do Indian:
W chwili obecnej, 43 lata później, ta zamknięta postawa polityczna zaczyna zanikać i już ludzie mówią ze swobodą o Indianach i ich problemach, chociaż tendencja autochtonistyczna jest głównie w kierunku archeologii.
Marroquín, który wytrwale walczył o polepszenie sytuacji Indian Salwadoru i uparcie mówił o nadużyciach, sam został zmuszony do emigracji w Meksyku w latach siedemdziesiątych.
Indianie Salwadoru dzisiaj
Obecnie, tylko jedna wspólnota indiańska w całym Salwadorze zachowuje ziemie gminne jako pozostałość z czasów kolonialnych: Santo Domingo de Guzmán, mała wioska w Sonsonate. Chociaż ma ona burmistrza ladino i praktycznie wszystkie jej ziemie rolne są własnością ladino, jej indiańska społeczność zdołała zachować 12 manzanas (około 12 akrów) ziemi w granicach miasteczka. Do tej ziemi dochodzi jeszcze jeden, niewielki obszar, na którym zbiera się glinę do wyrobu placków tortilli (comales), głównego źródła dochodu tej społeczności. W 1987 roku, tuż przed sezonem sadzenia kukurydzy, przywódcy indiańscy podzielili 12 manzanas ziemi pomiędzy 125 rolników uznanych za najbardziej potrzebujących w miasteczku.
Zaskakujące jest to, że chociaż to wszystko, co pozostało ze wspólnej bazy ziemskiej, która była kiedyś tak ważna dla gospodarki indiańskiej, same wspólnoty nadal istnieją, choć z pewnymi zastrzeżeniami. Marroquín komentuje w zakończeniu swojego wrażliwego eseju na temat Indian Salwadoru: „W powyższych uwagach celowo użyliśmy słowa 'wspólnota’; w jego miejsce powinniśmy byli wstawić 'wspólnota w procesie dezintegracji’, ponieważ od czasu, gdy ziemie gminne i ejidos zostały zlikwidowane na mocy prawa, wspólnoty tubylcze znikają jedna po drugiej”. Praktycznie wszyscy dzisiejsi Salwadorczycy są skrajnie ubodzy: dość wiarygodnym wyznacznikiem identyfikacji Indian jest ich wygląd szkieletowy. Nie mając ziemi ani perspektyw na przyszłość, podejmują się najprostszej pracy fizycznej, jeśli tylko jest ona dostępna. A jednak wytrzymują.
Czym jest „Indianin” w Salwadorze?
Co odróżnia Indianina od ladino w dzisiejszym Salwadorze? Na przełomie XIX i XX wieku praktycznie wszyscy Indianie mówili również po hiszpańsku. Dzisiaj nie więcej niż garstka starszyzny posiada nawet częściową znajomość języka indiańskiego. Rodzimy strój zanikł; kilka starszych kobiet w wiejskich wioskach nosi potargane bluzki huipil i zawijane spódnice. Na pozór, Indianie mają bardzo niewiele, co odróżnia ich od otaczających ich ladinos.
W październiku 1988 roku, salwadorska antropolog Concepción Clará de Guevara i ja podróżowaliśmy do obszarów wiejskich w Morazán, San Salvador, Ahuachapán i Sonsonate, gdzie zajmowaliśmy się, między innymi, pytaniem, co to znaczy być Indianinem w Salwadorze. Wszędzie, gdzie byliśmy, ludzie jasno określali, kto jest Indianinem, a kto ladino. Indianie – zarówno pojedyncze osoby jak i grupy – konsekwentnie podawali nam następujące cechy definiujące:
Kolor skóry
Ta cecha była często wymieniana jako pierwsza, chociaż była lekko kwalifikowana, kiedy zaznaczaliśmy, że są jasni Indianie i ciemni ladino. W rzeczywistości Indianie mają tendencję do bycia ciemniejszymi, po części z powodu rasy, ale w dużej mierze dlatego, że wykonują pracę fizyczną na słońcu. Indianie często mówili, że ladino to „ludzie, którzy są trochę biali.”
Bóstwo i ciężka praca
Indianie są biedni, ladino są bogaci; i „ladino, nawet jeśli nie ma pieniędzy, ma dumę.” Indianin jest zwierzęciem pociągowym, które wykonuje całą ciężką pracę; ladino nie pracuje na zewnątrz w słońcu. „Hindus nie ma siły… nazywają nas Hindusami, ponieważ spędzamy życie pracując… Hindus pracuje w ładnym biurze… Hindus dobrze je, ubiera się, śpi… Hindus nie może pracować na polu, skończyłby w szpitalu…ladino jest chciwy.”
Indianie czują, że ubóstwo i praca fizyczna stały się tak silnymi cechami identyfikującymi Indian, że ci, którzy stają się wykształceni i zarabiają przyzwoite wynagrodzenie są często postrzegani jako ci, którzy przekroczyli szeregi ladino. Często określa się ich mianem „niezależnych”. Pewien Indianin, mówiąc o kimś, kto był nauczycielem, powiedział: „Tak, jest on Indianinem, ale z powodu swego zawodu uważa się za kogo-wiem-co”. W rzeczywistości Indianie, którzy zostają kupcami lub nauczycielami, mają większość swoich zawodowych kontaktów z ladinos, a ich bezpośredni kontakt ze społecznością indiańską często maleje.
Względna sytuacja ekonomiczna Indianina znajduje odzwierciedlenie w jego dobrach materialnych. „Indianin mieszka w słomianym domu…narzędzia domowe Indianina to dyby i gliniane garnki…narzędzia ladino są czymś innym, są nowoczesne: aluminium, porcelana, plastik, pewter…ladino ma drogie ubrania, rzeczy modne, wymyślne”. Indianie zawsze znajdowali się na dnie ekonomicznej sterty w Salwadorze; z powodu obecnego kryzysu gospodarczego są spychani jeszcze bardziej w dół. W kilku obszarach, które odwiedziliśmy w Sonsonate, ludzie nie mogli już sobie pozwolić na domy ze słomy i patyków; pokryli swoje domy cienkimi dachami z plastiku.
Język
Praktycznie wszyscy Indianie Salwadoru mówią po hiszpańsku jako swoim ojczystym języku. Indianie jasno stwierdzili, że „zawsze można rozpoznać Indianina, kiedy otworzy usta”, ponieważ „Indianin nie ma takiego słownictwa, jakie ma ladino”. Wszyscy są świadomi tego, że Indianin używa pewnych słów i wyrażeń oraz ma wyraźną intonację w swojej mowie. Jak to ujął jeden z mężczyzn, „Indianin nie wie jak mówić, podczas gdy inni potrafią.”
Następstwem tego jest to, że Indianinowi brakuje wykształcenia. Odwiedziliśmy kilka obszarów wiejskich, gdzie nie więcej niż garstka dzieci była zapisana do pierwszych poziomów szkoły podstawowej. Ponownie, sytuacja ekonomiczna Indianina wyklucza posyłanie jego dzieci do szkoły, gdyż muszą one mieć mundurki, buty i zeszyty, oraz zapłacić wstępną opłatę za zapis (która wynosi nie więcej niż kilka dolarów, ale i tak jest poza ich możliwościami).
Wartość własna
Indianin jest obiektem witalnych komentarzy ze strony ludności ladino. Przybysz z 1807 roku skomentował, że „pijaństwo, złodziejstwo, próżniactwo, lenistwo i lubieżność są charakterystycznymi przywarami tego gatunku.” Dziś negatywny wizerunek trwa w pełnym rozkwicie. Indianie są powszechnie określani jako brudni, irracjonalni, skłonni do nagłych wybuchów gniewu, obłudni, chytrzy, nieuczciwi, leniwi i głupi. „Indianin jest dyskryminowany”, pisze Marroquín, „i uważa się, że jest on prawie na poziomie irracjonalnych zwierząt”. Wyrażenia takie jak No sea tan indio! („Nie zachowuj się jak Indianin!”) i Se le salió el indio! („Indianin wyszedł z niego!”) są powszechnie używane do opisania irracjonalnego, gwałtownego lub po prostu odpychającego zachowania.
Przez wieki, Indianie Salwadoru zinternalizowali ten negatywny stereotyp do tego stopnia, że uważają się za istoty gorsze. Kilku Indian zauważyło, że kiedy ladino wita się z ludźmi, stoi z przodu i patrzy im w oczy; Indianin „zwija się w kłębek” i czuje się zawstydzony. „My, Hindusi, nie mamy żadnych zasług… Hindus jest bardzo pokorny, bardzo żałosny… nie mamy cywilizacji, nie mamy środków, aby się ucywilizować… Hindusi są najgorsi, to ci, którzy spędzają życie pracując… my, Hindusi, jesteśmy nędzarzami, nie jesteśmy dobrymi ludźmi, jesteśmy tylko robotnikami”. Te stwierdzenia były niezmiennie wypowiadane bez emocji – tak jakby były to po prostu fakty natury.
Religia
W jednej dziedzinie Indianin czuje wyższość nad ladino: jest „bliżej Boga”. Powszechnie uważa się, że ladino jest „bez wiary”. Praktykuje on „religię społeczną”, w której chodzi do kościoła w niedzielę, głównie dlatego, że czuje, że musi, „ale nie rozumie słów Biblii”. Wielu ladino zgadza się z tym stwierdzeniem.
Wspólnoty indiańskie w całym Salwadorze utrzymują coś, co nazywa się cofradias, czyli bractwa religijne. Celem tych bractw jest utrzymanie lokalnego kościoła i zarządzanie wszystkimi ceremoniami religijnymi w ciągu roku. W „indiańskim” miasteczku Panchimalco, coroczna runda ceremonii religijnych jest obecnie wspólnym wysiłkiem ladino i Indian: ladino zapewniają finansowanie, a Indianie przeprowadzają ceremonie. Indiańscy przywódcy religijni zauważają, że „ladinos nie wiedzą jak przeprowadzać rytuały, więc im pomagamy.”
Wniosek
El Salvador ma dużą populację ludzi, którzy nazywają siebie Indianami. Ludzie ci zostali pozbawieni praktycznie wszystkiego, co kiedyś posiadali: swoich ziem, znacznej części rodzimej kultury, języka, autonomii, a nawet poczucia własnej wartości. Jak to się mówi w słownictwie antropologii, są oni silnie – a nawet całkowicie – „akulturowani” i z tego powodu są zazwyczaj pomijani, ignorowani i niewidzialni dla tych, którzy nie mieli z nimi bezpośredniego kontaktu. A jednak są tam, i w miarę jak ich liczba rośnie, rośnie też ich ubóstwo.
Marroquín był pierwszym, który zauważył, że salwadorski Indianin nie może być zdefiniowany przez zwykły zestaw znaczników etnicznych – język ojczysty, ubiór, zwyczaje tubylców, i tak dalej. Raczej, Indianie w Salwadorze mogą być zdefiniowani jako historycznie uwarunkowana kategoria społeczno-ekonomiczna składająca się z potomków pierwszych ludów Ameryki, którzy poprzez hiszpański podbój zostali zredukowani do warunków ostrej eksploatacji, nędzy, ucisku i niesprawiedliwości społecznej, warunków, które w istocie utrzymują się u ich potomków.
I rzeczywiście, można twierdzić, że zbiorowa tożsamość Indian Salwadoru jako ofiar niesprawiedliwości i miażdżącej eksploatacji jest głównym składnikiem, który trzyma ich razem jako grupę etniczną. Wszystko co mają do zaczynu tej mieszanki to siebie nawzajem i przekonanie, że są „bliżej Boga.”
Notatki
(1) Marroquín napisał dwie długie książki o społecznościach indiańskich, Panchimalco (1959) i San Pedro Nonualco (1964), i podsumował całe życie badań i przemyśleń na temat Indian w Salwadorze we wnikliwym eseju zatytułowanym „El Problemma Indígena en El Salvador” (1975). Clará de Guevara, student Marroquín’a, stworzył grubo fakturowane badanie kulturowe najbardziej gruntownie indiańskiego regionu Salwadoru pod tytułem Exploración etnográfica: Departamento de Sonsonate (1975). Richard Adams spędził nieco ponad miesiąc w Salwadorze, prowadząc badania nad ludami tubylczymi Ameryki Środkowej na początku lat pięćdziesiątych (Adams 19571: jest to najambitniejsza praca wykonana do tej pory przez antropologa z zewnątrz). Adams zauważył, że spis ludności z 1930 roku, opublikowany w 1942 roku, odnotował tylko 5,6 procent populacji jako Indian. Dowody zebrane przez Adamsa w terenie wskazywały, że populacja indiańska była znacznie zaniżona.