What Putin Really Wants in Syria

author
6 minutes, 8 seconds Read

Rosja otrzymała najlepszy możliwy prezent od administracji Trumpa tuż przed Bożym Narodzeniem i ma teraz wolną rękę w określaniu przyszłości swojego niespokojnego bliskowschodniego sojusznika. Gdy Stany Zjednoczone szykują się do wyjścia z syryjskiego konfliktu, strategia Kremla niewiele się zmieni. A to dlatego, że od początku nigdy nie chodziło o Syrię.

Wyrzucenie efektów rosyjskiej kampanii syryjskiej poza Bliski Wschód zawsze było celem Kremla. Konflikt ten był zawsze postrzegany jako narzędzie do zaprezentowania ambicji, które utwierdzają Rosję w przekonaniu, że jest ona globalnym mocarstwem. Porzucenie Syrii przez prezydenta USA Donalda Trumpa Moskwa postrzega jako zwycięstwo, które znacznie powiększa jej kapitał polityczny. Mogłoby to również pozwolić Moskwie dotrzeć do europejskich przywódców we Francji i Niemczech, a także szefa polityki zagranicznej Unii Europejskiej, przekonując ich do przyjęcia własnej wersji ugody politycznej.

Rosja oficjalnie rozpoczęła swoje ataki powietrzne w Syrii we wrześniu 2015 roku. W tym samym czasie, ciężkim próbom Moskwy zacieśnienia swojej kontroli nad wschodnią Ukrainą towarzyszyły fale sankcji, które szybko spowodowały spadek międzynarodowego kapitału politycznego Kremla. Pomimo usilnych starań, aby pokazać się jako największy światowy destruktor i antagonizować świat zachodni na każdym kroku, prawdziwym celem Moskwy było zdobycie wystarczających wpływów, aby ponownie zaangażować się z nim jak równy z równym.

Ukraina była przegraną sprawą. Według Michaiła Zygara, byłego redaktora niezależnego rosyjskiego telewizyjnego kanału informacyjnego Deszcz, prezydent Rosji Władimir Putin poinformował George’a W. Busha w 2008 roku na szczycie NATO: „Jeśli Ukraina wstąpi do NATO, zrobi to bez Krymu i wschodnich regionów. To się po prostu rozpadnie”. Kreml nigdy nie był w stanie pójść na kompromis w sprawie swojego byłego sowieckiego satelity, a jego ambicje międzynarodowe zawsze wykraczały daleko poza bycie „mocarstwem regionalnym” – obelgę wypowiedzianą kiedyś przez prezydenta USA Baracka Obamę.

Kiedy Rosja interweniowała na Bliskim Wschodzie, Syria znalazła się w hobbesowskim stanie natury z tysiącami grup walczących ze sobą i Państwem Islamskim wyłaniającym się jako największy straszak świata. Moskwa jednak wciąż cierpiała na tzw. syndrom afgański, który poprzedził upadek imperium sowieckiego. Widma wojny w Afganistanie z lat 80. wciąż nawiedzają korytarze Kremla; mało kto chce skończyć w kolejnym impasie w świecie islamu. Mimo nadziei na szybkie zwycięstwo po obaleniu afgańskiego prezydenta Hafizullaha Amina i przywróceniu komunistycznego przywództwa w 1979 roku, radzieckie wojsko zakończyło się dekadenckim niepowodzeniem i stratą około 15 000 żołnierzy. W rezultacie każda ewentualna kampania wojskowa w Syrii była traktowana z wyjątkową ostrożnością. Chociaż interwencja była ryzykowna, możliwe korzyści ostatecznie przeważyły ryzyko w oczach kremlowskich strategów.

Pokonanie Państwa Islamskiego i odgrywanie pierwszych skrzypiec w kierowaniu polityczną ugodą w Syrii postrzegali oni jako okazję do potwierdzenia statusu Rosji jako globalnego mocarstwa. Możliwość wspólnej walki z państwami zachodnimi, w połączeniu ze szczególnymi relacjami Moskwy z reżimem syryjskim i Iranem, który prowadził większość walk na miejscu, oznaczała, że Kreml mógł zaprezentować się jako walczący z uniwersalnym złem w postaci Państwa Islamskiego, zapewniając sobie jednocześnie przewagę komparatywną.

Kolejnym celem było osiągnięcie pozycji mocarstwa regionalnego. Przemawiając na posiedzeniu plenarnym Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, które odbyło się zaledwie dwa dni przed kampanią lotniczą, Putin obdarzył Rosję „rolą fixera”, zwracając się słynnie do Stanów Zjednoczonych z pytaniem: „Czy teraz przynajmniej zdajecie sobie sprawę z tego, co zrobiliście?”. Moskwa wyczuła okazję do wypełnienia próżni w przerzedzającej się strefie konfliktu, która rosła w miarę pogłębiania się amerykańskiego rozczarowania interwencjonistyczną polityką USA na Bliskim Wschodzie. Rola naprawiacza przyniosła korzyści, ale Rosja nie wkroczyła do Syrii, by ją naprawiać. Putin zawsze zamierzał być kimś więcej niż tylko naprawiaczem; chciał, aby Moskwa stała się niezastąpionym aktorem.

Działania Rosji nie były po prostu oportunistyczne i podyktowane krótkoterminowym myśleniem taktycznym. Celem w Syrii nie było zagarnięcie tego, co pozostało, ale naprężenie mięśni i pokazanie siły. Podejście Moskwy okazało się błogosławieństwem w ukryciu w burzliwym otoczeniu Bliskiego Wschodu. Kiedy jeden człowiek na Kremlu i kohorta kilku wybranych pomocników decydują o wszystkim w trakcie rozmowy telefonicznej, jest to znajomy sposób robienia interesów, który odbija się echem wśród autorytarnych reżimów w całym regionie.

Po trzech latach nieprzerwanych bombardowań i podczas zeszłorocznych szczytów w Soczi w Rosji i w Astanie w Kazachstanie stało się oczywiste, że Rosja jest orędownikiem ugody politycznej. Wygląda na to, że jej zagraniczne przygody się opłaciły. Działania Kremla pomogły mu zabezpieczyć dostęp do wszystkich stron konfliktu w regionie, a jego głos jest teraz słyszalny od korytarzy władzy w Teheranie i Kairze po wytworne pałace monarchii Zatoki Perskiej.

Chociaż droga do politycznego porozumienia i odbudowy po konflikcie będzie wyboista, istnieje przekonanie, że ramy z Astany w końcu przyniosą akceptowalny rezultat. W ten sposób Kreml wyczuł potrzebę rozpoczęcia zmniejszania swojej obecności w regionie, jednocześnie otwarcie obejmując swoje pierwotne interesy przynoszące zyski (zwiększony handel i regionalny kapitał polityczny), które powinny być jasne dla wszystkich stron w regionie.

Nawet przed decyzją Trumpa o wycofaniu się z Syrii Moskwa zdobyła już wystarczający kapitał polityczny i wykorzystała swoją siłę nacisku, aby stać się kluczowym pośrednikiem, dzięki czemu stała się partnerem dla wszystkich i przyjacielem dla nikogo. Teraz, gdy Waszyngton dobrowolnie wycofuje się z Syrii, Moskwa pozostaje czujna wobec możliwego odrodzenia się brutalnych aktorów niepaństwowych, takich jak Państwo Islamskie czy al-Nusra, ale planuje również przekształcenie swojej twardej strategii w bardziej oportunistyczną. Kreml po raz kolejny stara się zaznaczyć swoją mocarstwową pozycję. Moskwa chce, aby narody regionu traktowały ją jako mocarstwo zdolne do wykorzystania szans – czy to w dziedzinie energetyki, eksportu broni, czy rolnictwa – jak również do zachowania korzystnej równowagi bezpieczeństwa.

Chociaż strategia Rosji w Syrii przyniosła wymierne korzyści, pozostaje pytanie: Jak długo Kreml może je utrzymać? Z Trumpem dążącym do „zaprzestania niekończących się wojen” lokalni gracze, tacy jak Teheran czy Rijad, mogą zacząć czuć się mniej skrępowani. Moskwa może wkrótce znaleźć się w samym środku palącego konfliktu o odcieniach sekciarskich, a Putin nie będzie miał innego wyboru, jak tylko stanąć po jednej ze stron, skutecznie podważając rolę pośrednika.

Przy spadku poparcia dla Putina do 13-letniego minimum i stagnacji rosyjskiej gospodarki, dzisiejsza silna obecność Kremla na Bliskim Wschodzie w pewien sposób przypomina początek rządów Michaiła Gorbaczowa, kiedy gospodarka była słaba, a ludzie domagali się zmian. Moskwa w tym czasie była również pochłonięta rozgrywkami geopolitycznymi, walką z islamskimi fundamentalistami w Afganistanie, ale stan spraw wewnętrznych był w rozsypce – i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.