From Hells Angels to Hillel’s Angels: Inside the World of Jewish Bikers

author
16 minutes, 7 seconds Read

U.S. bikers and supporters of Israel pray next to orthodox Jews at the Western Wall in Jerusalem. MENAHEM KAHANA/AFP/Getty Images

Robert Anthony Siegel dorastał w otoczeniu Hells Angels.

Ten wyjęty spod prawa klub motocyklowy, którego członkowie niegdyś poturbowali Huntera S. Thompsona, wywarł duży wpływ na jego dzieciństwo. Ojciec Siegela nie był motocyklistą renegatem. Nie. Jego ojciec, Stanley Siegel, był adwokatem obrony karnej, który reprezentował niesławny klub motocyklistów.

Tak, to wydaje się dziwne dla żydowskiego adwokata reprezentować gang motocyklowy znany z ozdabiania się swastykami i innymi regaliami SS.

Subscribe to Observer’s Daily Newsletter

„Nie wiem jak mój ojciec po raz pierwszy związał się z Hells Angels, ale nigdy nie wyraził żadnych wątpliwości co do reprezentowania ich, lub nazistowskich akcesoriów, które nosili”, powiedział Siegel, który jest autorem pamiętnika Criminals: My Family’s Life on Both Sides of the Law.

Ojca Siegela można zobaczyć w filmie dokumentalnym Hells Angels Forever z 1983 roku, który po obejrzeniu sprawia wrażenie filmu domowego renegackiego klubu motocyklowego, podkreślającego ich pasję do Harleyów, przemocy i rozpusty – całkowicie poza normą.

„Prawdą jest również, że świetnie dogadywali się z moim ojcem, który zazwyczaj miał chai lub Magen David zawieszone na szyi i był bardzo oczywistym Żydem,” kontynuował Siegel.

Hells Angels prawnik Stanley Siegel jedzie do swojego biura w Nowym Jorku na – jakżeby inaczej?- pomarańczowym motocyklu 11 lipca 1972 roku. Frank Leonardo/New York Post Archives /(c) NYP Holdings, Inc. via Getty Images

Ojciec Siegela, który reprezentował również pro bono członków Jewish Defense League w późnych latach 70-tych, musiał mieć pewne zastrzeżenia co do bycia prawnym rzecznikiem klubu, który miał reputację powszechnej przemocy, hulaszczego trybu życia, przestępczości i handlu narkotykami. Praca starszego Siegela charakteryzowała ciasną linę, po której poruszali się Żydzi w świecie wyjętych spod prawa gangów motocyklistów. Ale Hells Angels szanowali swojego obrońcę, który wyprowadził ich z błędu.

„A jednak, jak mój ojciec mógł nie mieć pewnych wątpliwości, na pewnym poziomie?” wyraził Siegel. „Myślę, że dlatego opowiadał nam takie długie, zabawne historie o Aniołach, kiedy wracał do domu. W tych opowieściach Anioły były na wpół mityczne, humorystyczne, nieszkodliwe, głupie. Był to jego sposób na zdystansowanie się i uspokojenie nas, na wyeliminowanie wszelkiego moralnego skażenia, wszelkiego poczucia zagrożenia. Ostatecznie, był to sposób, aby nie widzieć tego, czego nie chcieliśmy widzieć.”

Siegel niedawno ponownie obejrzał dokument Hells Angels Forever i stwierdził, że oglądanie filmu jako dorosły było potężną korektą. „Przypadkowa przemoc, rasizm, mowa o białej sile – to mnie zasmuciło i zawstydziło,” ubolewał.

Jako młody żydowski dzieciak dorastający w Nowym Jorku w latach 70-tych, dla Siegela nie było niczym niezwykłym ocieranie się o Hells Angels. Jego ojciec zabrał go nawet na Bal Piratów Hells Angels – koncert rockowy w 1976 roku, na którym wystąpili Jerry Garcia i Bo Diddley, a który odbył się na statku S.S. Dutchess. Bal Piratów płynął w górę Hudson i miał podtlenek azotu dostarczony przez magazyn High Times. Co mogłoby pójść nie tak dla 11-latka?

„Mój ojciec zniknął – był do tego bardzo przywiązany – a ja zostałem pozostawiony, by wędrować samemu, szukając go”, wspominał Siegel. „Byłem przerażony jego nieobecnością i wystraszony chaotyczną sceną dla dorosłych – wiele dziwnych naćpanych zachowań, ludzie robiący sobie selfie, ludzie nurkujący z pokładu do Hudson – ale fakt, że byli to Hells Angels nie przeszkadzał mi. W końcu widziałem ich jako bohaterów naszej historii.”

Dokument Hells Angels Forever jest również kapsułą czasu ojca Siegela, który zmarł kilka lat temu i zawsze upierał się, że swastyki nie miały żadnego znaczenia poza szokującą wartością.

„Kiedykolwiek słyszałem poszczególnych Aniołów mówiących o nazistowskich sprawach,” powiedział Siegel, „mieli tendencję do pomijania mrocznej historii i mówienia o sile, dumie, odwadze – tak jakby SS było specjalną gałęzią dworu króla Artura.”

Członek Hells Angels na koncercie Rolling Stonesów eksponuje swastykę na swojej czapce. Reg Burkett/Getty Images

Hells Angels Forever przedstawia również Howiego Weisbroda, który był nie tylko wiceprezesem klubu, ale również żydowskim członkiem Hells Angels.

„Pamiętam Howiego poza domem klubowym”, powiedział Siegel, odnosząc się do nowojorskiej siedziby Hells Angels przy 77 East 3rd Street na Lower East Side. „On jest jedynym żydowskim Aniołem, o którym wiem”.

W filmie dokumentalnym, Weisbrod zwalisty, długowłosy, wąsaty motocyklista w ciemnych okularach, dumnie nosi nazistowskie regalia i mówi: „To jest odznaka SS. Oryginalna. To był prezent od brata. I co oznaczała w tamtym czasie – była elitą swojego korpusu.”

W grubym nowojorskim akcencie, Weisbrod następnie odrzuca Hells Angels o rasistowskie skłonności: „Możecie mówić, że jesteśmy faszystowscy, antysemiccy czy cokolwiek innego. Myślę, że ja jestem dowodem na to, że tak nie jest. Bo jestem Żydem i na pewno nie jestem faszystą i na pewno nie jestem antysemitą, bo na pewno nie nienawidzę siebie!”

Pytany o swoje żydowskie wychowanie, Weisbrod bez ogródek stwierdził: „Jeśli chodzi o moje przekonania religijne – moje przekonania religijne to Hells Angels. To jest moja religia, mój sposób życia, mój zawód. Wszystko!”

Weisbrodowi daleko było jednak do wzorca żydowskiego boychika; dokument sądowy z 1994 roku stwierdza, że rozprowadzał narkotyki, głównie metę i kokainę, wśród innych członków Hells Angels. Ostatecznie został oskarżony o cztery zarzuty dotyczące sprzedaży metamfetaminy i spędził 10 lat w więzieniu federalnym za narkotyki i broń.

Anioł w Ziemi Świętej

Rabin Moshe Schlass obserwował motocyklistę z Hells Angels żarliwie modlącego się pod Ścianą Płaczu przez ponad pół godziny, zanim do niego podszedł. Rabin Moshe Schlass

Rabbi Moshe Schlass jest doświadczonym fotografem. Jego przeszłość beatnika pomaga mu nawiązywać kontakty z ludźmi z różnych środowisk – w tym z członkami Hells Angels. Schlass, który mieszka na Brooklynie, spędza też część czasu w Jerozolimie. Kiedy jest w Izraelu, spędza cztery do pięciu godzin dziennie fotografując ludzi pod Ścianą Płaczu.

Na jednym ze zdjęć Schlass uchwycił członka szwajcarskiego oddziału Hells Angels – ubranego w barwy motocyklistów, jarmułkę i tefillin, z ręką na Ścianie Płaczu – modlącego się pod Kotel.

„Podszedłem do niego i zapytałem: 'O co modli się Hells Angel?'” Schlass powiedział Observerowi. „A on odpowiedział mi w doskonałym hebrajskim, 'Jak każdy inny człowiek. Moi rodzice, moja żona i dwoje dzieci – i niewiele dla siebie.”

Schlass, uprzejmy człowiek z długą białą brodą, który urodził się w Polsce w 1939 roku i przeszedł przez obozy deportacyjne, obserwował motocyklistę Hells Angels żarliwie modlącego się pod Ścianą przez ponad pół godziny, zanim do niego podszedł. Motocyklista powiedział Schlassowi, że ma na imię Yerachmiel, urodził się w Izraelu i jest Żydem.

„Po raz pierwszy był na Kotelu, od czasu swojej bar micwy”, wspomina Schlass. „Zapytałem: 'Czy chciałbyś się pomodlić z tefillinami?’ Odpowiedział: 'Oczywiście’. Po założeniu tefillin, kontynuował modlitwę przez kolejne pół godziny.”

I to jest coś, co ortodoksyjni Żydzi i Hells Angels mają wspólnego – miłość do skóry, czy to tefillin czy kurtki.

Tydzień po ich spotkaniu, żydowski Hells Angel wysłał maila do Schlassa, prosząc o adres rabina Chabad w Szwajcarii. Schlass się zgodził. Uważa, że można być członkiem Hells Angel i jednocześnie praktykującą osobą wierzącą, ale trzeba być zaangażowanym.

„Kiedy zostaniesz Hells Angel, nie ma znaczenia skąd pochodzisz… jesteś Hells Angel!”. Christopher Furlong/Getty Images

„Bycie Hells Angel to nie religia; to jak przynależność do czegoś – macho i tatuaże oraz łańcuchy – to niekoniecznie przemoc, ale to klub towarzyski” – powiedział. „Może będąc Hells Angel, mógłbyś przestrzegać szabatu, założyć tefillin i stać się spostrzegawczym… Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek, kto dołącza do Hells Angels przejmował się swoim dziedzictwem.”

Odnosząc się do swoich przemyśleń na temat motocyklisty, którego spotkał, „Urodził się jako Izraelczyk i był Żydem, ale na tym się skończyło,” powiedział Schlass, który zgadza się z Weisbrodem, że bycie Żydem nie ma znaczenia, jeśli chodzi o bycie Hells Angels. „Nie sądzę, żeby ich to obchodziło w ten czy inny sposób. Tak długo jak jesteś Hells Angel, to jest ich główne zmartwienie. Kiedy zostaniesz Hells Angel, nie ma znaczenia, skąd pochodzisz… jesteś Hells Angel!”

Masakra Bandido

Motto gangu motocyklowego Bandidos: „Jesteśmy ludźmi, przed którymi ostrzegali nas rodzice”. Sean Gallup/Getty Images

Pewnie, czasami szwajcarski członek Hells Angels dostaje darmową tefilinę, gdy jest na ojczystej ziemi, a Howie Weisbrod mógł awansować do rangi wiceprzewodniczącego kapituły – ale świat wyjętych spod prawa klubów motocyklowych może zawierać przemoc, handel narkotykami i białą supremację. Bez względu na to, jak bardzo ironicznie lub karykaturalnie chcesz widzieć swastyki i nazistowskie obrazy, ta łatwopalna mieszanka może spowodować, że rzadcy żydowscy członkowie one-percenter (powszechne określenie dla nielegalnych klubów motocyklowych – ponieważ 99 procent motocyklistów to praworządni obywatele) nie będą zadowoleni.

Weźmy Bandidos: klub motocyklowy założony w 1966 roku, który kieruje się mottem: „Jesteśmy ludźmi, przed którymi ostrzegali nas rodzice.”

Nic bardziej mylnego.

W 2005 roku szacowano, że Bandidos mają 5000 członków w 210 oddziałach, zlokalizowanych w 22 krajach. Ale sprawy potoczyły się piekielnie źle dla oddziału w Toronto, kiedy handel i używanie mety stało się powszechne w klubie.

Jamie „Goldberg” Flanz, gdyby jeszcze żył, mógłby za to ręczyć. Flanz był o krok od zostania pełnoprawnym członkiem torontońskiego oddziału Bandidos – ale nie pasował do typowego środowiska motocyklistów wyjętych spod prawa.

„Jego ojciec był starszym partnerem w dużej kancelarii prawnej w Montrealu. On sam prowadził małą firmę konsultingową na północ od Toronto. Nie był narkomanem i był uprzejmy dla kobiet” – powiedział Peter Edwards, autor książki „The Bandido Massacre: A True Story of Bikers, Brotherhood and Betrayal”. „Flanz był w klubie dopiero od sześciu miesięcy. Był jedynym Żydem w klubie.”

Według Edwardsa, który również obszernie pisał o Hells Angels, „Flanz wydawał się być jedynym żydowskim motocyklistą wyjętym spod prawa w Kanadzie. Jego pseudonim pochodził z podobieństwa do profesjonalnego wrestlera Goldberga.”

Wierzy się, że Flanz, sześć stóp krzepki motocyklista, który miał 37 lat w tym czasie, dołączył do Bandidos po rozwodzie i myślał, że „zły tyłek” wizerunek motocyklisty uczyni go bardziej atrakcyjnym dla kobiet.

Wynikiem tego był prawdopodobnie najgorszy rezultat kryzysu wieku średniego.

Jak na faceta z dobrze sytuowanej żydowskiej rodziny, Flanz został przyłapany z kilkoma złymi hombres. A nie ma bardziej złego hombre-ish niż Wayne „Weiner” Kellestine- były lider Bandidos, który kiedyś prowadził gang o nazwie „The Holocaust.”

„Kellestine był rasistą i antysemitą i miłośnikiem nazistów,” powiedział Edwards. „Kellestine podpisywał swoje nazwisko błyskawicami, jakby był nazistą i kiedyś wyciął kosą swastykę w trawie na swojej farmie.”

Nie trzeba dodawać, że posiadanie żydowskiego członka Bandidos nie poszło po myśli Kellestine’a.

„Większość nie była taka zła, ale Kellestine był absolutnym świrem,” wyjaśnił Edwards. „Większość, w tym Flanz, mogła zachowywać się jak wariat i uważać, że to dla nich zabawne, ale Kellestine nie zachowywał się.”

„Flanz posiadał kilka nieruchomości i był jednym z niewielu – być może jedynym – Bandido, który kwalifikował się do kart kredytowych,” kontynuował Edwards. „Kellestine i inni używali jednej z jego posiadłości, jakby to była ich własna.”

Flanz zdał sobie sprawę, że to go przerasta, kiedy wrócił do domu z pracy na pół etatu jako bramkarz i odkrył, że jego koledzy z Bandidos zabili dilera narkotyków w jego mieszkaniu.

Nie będąc jeszcze pełnoprawnym członkiem i nie mając kartoteki kryminalnej, Flanz był zdesperowany, aby awansować na „pełnoprawnego członka”. Nie zgłosił więc przestępstwa; w rzeczywistości pomógł swoim kolegom z Bandidos posprzątać miejsce morderstwa.

„Myślę, że zdawał sobie sprawę, że to go przerasta, ale to również wydawało się trochę nierealne”, powiedział Edwards.

To, co nastąpiło w nocy z piątku na sobotę, 7 kwietnia 2006 roku, spowodowało najgorsze masowe morderstwo we współczesnej historii Ontario. Kellestine’s meth-fueled umysł wymyślił plan, aby wymazać większość swoich kolegów Toronto członków, a następnie przypiąć morderstwa na rywala Hells Angels w próbie przejęcia kontroli nad klubem lukratywny kanadyjski handel metamfetaminy.

Ten zrzut ekranu komputera z kwietnia 2006 pokazuje stronę internetową dla Bandidos Motorcycle Club, po „wewnętrznej czystki” na świecie drugi najpotężniejszy gang motocyklistów zginęło osiem osób. DSK/AFP/Getty Images

Zaciekle antysemicki Kellestine nienawidził Franza za to, że był Żydem i oskarżył go o bycie policyjnym informatorem. Następnie zwabił Franza i siedmiu jego braci motocyklistów na swoją farmę w południowo-zachodnim Ontario, aby przedyskutować sprawę.

W rzeczywistości doszło do zasadzki.

Kellestine i kilku innych kolegów z klubu wyprowadzili swoich jeńców ze stodoły, jednego po drugim. Następnie każdy z nich został zastrzelony z bliskiej odległości. Sąd Apelacyjny w Ontario nazwał to „linią montażową morderstw.”

Flanz, ponieważ był Żydem, został poinformowany przez Kellestine’a, że będzie musiał poczekać, aż wszyscy inni zostaną straceni – aby mógł cierpieć najbardziej.

Jak w pokręconej scenie z Reservoir Dogs, pomiędzy strzelaninami, Kellestine tańczył jiga i śpiewał „Das Deutschlandlied”, niemiecki hymn narodowy, podczas gdy Flanz był kilkakrotnie bity pistoletem.

Osiem zakrwawionych ciał zostało później znalezionych w porzuconych pojazdach.

Pogrzeb Flanza odzwierciedlał jego dobre wychowanie jako chłopca z Côte Saint-Luc – żydowskiej dzielnicy Montrealu. Nie był to pogrzeb motocyklistów z grubymi facetami w barwach klubowych i zaparkowanymi przed domem wieprzami. Zamiast tego 200 osób zebrało się, aby złożyć wyrazy szacunku, w tym liberalny senator Yoine Goldstein, przyjaciel rodziny i kolega prawniczy ojca Flanza.

Ridin’ Chai

Założyciele klubu motocyklowego Ridin’ Chai. Dzięki uprzejmości Ridin Chai

„Nie jesteśmy członkami żadnego z gangów 'one-percenter’, ale niektórzy z nas są członkami innych grup”, wyjaśnił Stuart Sorkin, który był częścią grupy motocyklowej Ridin’ Chai z Północnej Kalifornii, zanim wyprowadził się z tego obszaru. „Nasz klub jest powiązany z krajową organizacją Żydowskiego Stowarzyszenia Motocyklowego.”

Daleko od bandy motocyklowych banitów, Żydowskie Stowarzyszenie Motocyklowe (JMA) zostało utworzone w 2004 roku jako organizacja parasolowa dla żydowskich klubów motocyklowych w całych Stanach Zjednoczonych, Europie, Australii, Kanadzie i poza nią. Istniał nawet chasydzki klub motocyklistów o nazwie Rebbe’s Riders – złożony z członków brooklyńskiej sekty Lubavitch – którzy naturalnie przyjęli brody w stylu ZZ Top.

„Jako jednostki, dzielimy podstawową pasję do jazdy na motocyklach, ale jesteśmy przyciągani do każdego z naszych klubów przez naszą wspólną wiarę i dziedzictwo jako członkowie wiary żydowskiej” – czytamy w deklaracji misji JMA.

Odrębną cechą klubów motocyklowych JMA są ich żartobliwe nazwy: Hillel’s Angels, Yidden On Wheels, The Sons of Abraham, Shalom & Chrome, The Chai Riders, i oczywiście, Ridin’ Chai.

Zasłonięty przez Ścianę Zachodnią i Kopułę Skały, izraelska flaga powiewa z tyłu motocykla Harley Davidson w Jerozolimie 4 maja 2008 roku. MARCO LONGARI/AFP/Getty Images

„Mamy naszywkę i hasło: Shtup It, Let’s Ride,” powiedział Sorkin.

Kiedy motocykliści żydowskiego wyznania wyruszają w drogę, oni również są rozpoznawalni dzięki swoim barwom klubowym – zazwyczaj jest to odmiana Gwiazdy Dawida i hebrajskich skryptów, którym towarzyszą jakieś ogniste płomienie, koła lub skrzydła.

„Mamy robotników, prawników, lekarzy, księgowych, inżynierów, sprzedawców,” Sorkin wyjaśnił, mówiąc, że są one również otwarte na motocyklistów innych wyznań. „Jeśli jeździsz i lubisz nasz 'styl’ – a my lubiliśmy ciebie – kwalifikowałeś się.”

Członkowie Ridin’ Chai, przyozdabiający barwy klubowe, uczestniczyli nawet w corocznym Sturgis Motorcycle Rally w Południowej Dakocie – największym zgromadzeniu klubów motocyklowych i entuzjastów motocykli w kraju – i zawsze otrzymywali ciepłe przyjęcie.

„Tak długo, jak grupa nie zachowuje się w dziwny sposób, jesteśmy tak samo akceptowani jak każda inna grupa, jak Chrześcijańskie Stowarzyszenie Motocyklowe, na przykład,” powiedział Sorkin, który wibruje z punktem widzenia Hells Angels: „Okaż nam szacunek, będziesz traktowany z szacunkiem. Zachowujesz się jak dupek, jesteś traktowany jak dupek.”

Duża różnica między Ridin’ Chai i Hells Angels-większość członków jest nieco starsza; Sorkin jeździ na motocyklach od ponad 50 lat. Ale co wyraźnie oddziela grupy JMA? „Skupia się na żydowskim spojrzeniu na życie, politykę, jedzenie” – powiedział Sorkin, zaznaczając, że motocykle są na pierwszym miejscu. Ale, „Religia wchodzi w grę, jeśli jest konflikt święta … Dzieląc podobne tło, rozmowy są łatwiejsze i mają znane odniesienia, terminologia jidysz, na przykład.”

Członkowie Shalom & Chrome spotkać się z Lost Tribe of Phoenix klubu jazdy. Courtesy of Shalom & Chrome

„Jesteśmy bardziej z Chavurah koncentruje się na przyjaźni i koleżeństwa, z motocyklami jako rzecz, która przyniosła nam razem,” wyjaśnił Steve Marion, założyciel żydowskiego klubu motocyklowego z siedzibą w San Diego, Shalom & Chrome, który prowadzi kilka klubów jeździ w miesiącu. „Wszyscy jesteśmy Żydami, mniej lub bardziej, ale to nie jest nasz cel, to tylko coś, co ogólnie mamy wspólnego. Niektórzy członkowie są bardzo religijni, a inni całkowicie świeccy. Niektórzy są konserwatywni, a inni liberalni. Niektórzy lubią dyskutować o polityce, a niektórzy nie chcą się nad tym zastanawiać.”

Marion mówi, że biorąc pod uwagę ideologię, członkowie Shalom & Chrome nigdy nie doszli do konsensusu w żadnej sprawie, z wyjątkiem tego, gdzie jeść lunch.

I zamiast organizować szeroko zakrojoną dystrybucję metamfetaminy lub wabić członków do zasadzki w odległej stodole, kluby motocyklowe, które są częścią JMA organizują działania charytatywne, które przynoszą korzyści szerszej społeczności żydowskiej, wraz z corocznym Ride to Remember, który służy jako platforma zbierania funduszy dla organizacji zajmujących się edukacją o Holokauście.

Bo Żydzi łączący się z miłości do motocykli mają sens. Po tym wszystkim, Fonzie w Happy Days był oryginalnym żydowskim motocyklowym banitą.

Cóż, bardziej jak Henry Winkler, który grał Fonza, jest Żydem. Ale i tak.

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.