Naukowcy próbują zrozumieć, dlaczego czarne i latynoskie dzieci są bardziej narażone na śmierć z powodu niektórych nowotworów. FS Productions/Blend Images/Getty Images hide caption
toggle caption
FS Productions/Blend Images/Getty Images
Badacze próbują zrozumieć, dlaczego czarne i latynoskie dzieci są bardziej narażone na śmierć z powodu niektórych nowotworów.
FS Productions/Blend Images/Getty Images
Jeśli chodzi o przeżywalność w przypadku raka, Stany Zjednoczone są ostro podzielone według rasy. Według Centers for Disease Control and Prevention, wskaźnik śmierci z powodu raka dla Afroamerykanów jest o 25 procent wyższy niż dla białych, a Latynosi i Latynoski mają większe szanse na zdiagnozowanie raka w późnym i bardziej niebezpiecznym stadium choroby.
Dla epidemiolog Rebecca Kehm, odpowiedź może leżeć nie w probówce lub nawet rasy pacjenta, ale w ich miejscu w społeczeństwie. W pracy opublikowanej w poniedziałek w czasopiśmie Cancer, Kehm i jej współautorzy wskazują na status socjoekonomiczny jako czynnik wpływający na przeżywalność w przypadku raka u dzieci.
Naukowcy od dawna szukają biologicznej podstawy dla różnych wskaźników przeżycia wśród ras. Kehm wiedział, że status społeczno-ekonomiczny – miara indywidualnej pozycji społecznej, w tym dochodów, wykształcenia i zawodu – wpływa na szanse dorosłych na przeżycie raka. Utrzymujący się rasizm i uprzedzenia instytucjonalne oznaczają, że czarni i nie-biali Latynosi znacznie częściej mieszkają w obszarach skoncentrowanego ubóstwa. Czy to może wyjaśniać, dlaczego ich dzieci są bardziej narażone na śmierć z powodu niektórych nowotworów?
„Wiemy, że istnieją różnice społeczno-ekonomiczne, które są ściśle związane z rasą, pochodzeniem etnicznym”, mówi Kehm. „Chciałem pokazać, że istnieją inne czynniki w grze niż składnik genetyczny”.
Kehm i badacze z University of Minnesota przyjrzeli się danym na temat prawie 32 000 dziecięcych pacjentów z nowotworami z National Institutes of Health’s Surveillance, Epidemiology, and End Results Program (SEER), bazy danych statystyk nowotworowych zestawionych z 19 obszarów geograficznych w całych Stanach Zjednoczonych. Każdy wpis SEER oferuje statystyczną migawkę indywidualnego pacjenta, w tym jego rasę i miejsce zamieszkania. Pacjenci zostali zdiagnozowani między 2000 a 2012 rokiem.
Badacze określili poziom ubóstwa w dzielnicach pacjentów z rakiem, używając danych z ulic spisowych. Następnie przeprowadzili analizę statystyczną, aby określić, jak bardzo życie w dzielnicy o wysokim poziomie ubóstwa wpłynęło na szanse dzieci na przeżycie raka.
Po pierwsze, badanie potwierdziło to, co naukowcy już wiedzą: Rasa ma wpływ na prawdopodobieństwo przeżycia raka przez dziecko. Czarne dzieci były od 38 do 95 procent bardziej narażone na śmierć z powodu dziewięciu badanych nowotworów, a latynoskie dzieci były od 31 do 65 procent bardziej narażone na śmierć.
Może ubóstwo konto dla tych ostrych rozbieżności? W prawie połowie analizowanych typów nowotworów, odpowiedź była twierdząca. Status społeczno-ekonomiczny wydawał się wyjaśniać te różnice rasowe w przypadku kilku nowotworów, w tym ostrej białaczki limfoblastycznej, ostrej białaczki szpikowej, neuroblastomy i chłoniaka nieziarniczego.
Na przykład, czarne dziecko, które dostaje ostrą białaczkę limfoblastyczną jest 43 procent bardziej prawdopodobne, aby umrzeć niż białe dziecko z tym samym rakiem. Ze statusem ekonomicznym brane pod uwagę, dziecko byłoby tylko 17 procent bardziej prawdopodobne, aby umrzeć. Ogólnie rzecz biorąc, status społeczno-ekonomiczny wyjaśniał 44 procent rozbieżności między czarnymi i białymi dziećmi. Wyjaśniał również rozbieżności w przypadku dzieci latynoskich.
Dla Karen Winkfield, onkologa promieniowania i dyrektor Wake Forest Baptist Health’s Office of Cancer Health Equity w Winston-Salem, N.C., wyniki nie są zaskakujące – i to jest część ich wartości.
„Ludzie w zdrowie równości intuicyjnie wiem, że status społeczno-ekonomiczny jest kierowca,” mówi. „Ale w świecie naukowym, medycznym, jedynym sposobem, aby ludzie w to uwierzyli, jest to, że widzą to na piśmie”.
Badania takie jak to, mówi, kładą nacisk na tych, którzy nie mogą mówić za siebie. „Są dzieci, które umierają, które nie powinny umierać, ponieważ ich rodzice są biedni”, mówi. „Co to mówi o naszym społeczeństwie?”.
W jednym z nowotworów, ostrej białaczki szpikowej, status społeczno-ekonomiczny działał bardzo różnie na dysproporcje dla latynoskich i czarnych dzieci, które mają podobny wskaźnik przeżycia w porównaniu do białych dzieci. Wyjaśnił 73 procent różnicy przeżycia między latynoskimi i białymi dziećmi, ale wyjaśnił tylko 28 procent różnicy przeżycia między czarnymi i białymi dziećmi. Może to oznaczać, że inne czynniki, takie jak dostępność dawców szpiku kostnego, różnice w biologii nowotworu lub inne czynniki społeczne, zwiększają ryzyko czarnych dzieci.
Badanie miało swoje ograniczenia: Spojrzał na poziomie sąsiedztwa, nie indywidualne, środki klasy społecznej. Analiza nie wnikała również w to, ile lub jaki rodzaj ubezpieczenia zdrowotnego mieli pacjenci, ani jak dobrze wykształceni byli ich rodzice. „Prawdopodobnie nie udało nam się uchwycić wszystkich czynników, które wpływają na pozycję społeczną i ekonomiczną” – mówi Kehm.
A klasa społeczna nie wyjaśnia wszystkich rozbieżności: Na przykład w przypadku nowotworów ośrodkowego układu nerwowego i mięsaków tkanek miękkich status społeczno-ekonomiczny nie wpłynął na różnice rasowe.
Wiedząc, że dzieci żyjące w ubóstwie mają większe ryzyko zachorowania na raka, badacze mogą zagłębić się w to, jak dokładnie ubóstwo wpływa na zdrowie dzieci. Ludzie o niższym statusie socjoekonomicznym są narażeni na więcej czynników rakotwórczych niż ludzie zamożniejsi. A dzieci mogą napotkać trudności w uzyskaniu badań przesiewowych lub leczenia, na przykład, jeśli ich rodzice mają problemy z finansowaniem transportu lub poświęceniem czasu wolnego od pracy.
Winkfield widzi badanie jako odskocznię do większej rozmowy o tym, jak zasoby mogą być lepiej przydzielone, aby służyć dzieciom – i dorosłym – których status społeczno-ekonomiczny ogranicza ich prawdopodobieństwo przeżycia raka.
Kehm, która prowadziła badania w ramach swojego programu doktoranckiego, a obecnie jest postdoc na Uniwersytecie Columbia, zgadza się z tym.
„Nie wystarczy po prostu robić badania”, mówi. „Musimy dowiedzieć się, jakie konkretne rzeczy możemy zrobić, aby zająć się tymi różnicami. Są rzeczy, które możemy zrobić już teraz, a które nie wymagają pieniędzy na rozwój farmaceutyków – rzeczy, które są możliwe do zrobienia i mogą rzeczywiście coś zmienić już teraz, dzisiaj.”
Erin Blakemore jest pisarką naukową z siedzibą w Boulder, Colo.